Stalker to człowiek unikalny... o tyle w dzisiejszym świecie o ile w książkach napisanych o nim. To rodzaj zbieracza informacji... jednego dnia śpi na dworcu, drugiego zakłada firmę... być Stalkerem to unikalny zawód do którego trzeba się urodzić...
-Oho, grusza ładnie uschła... na fioletowo. Mówię do siebie... trudno nie mówić bo rzadko nie jesteś sam. Cała ta przepełniona ludźmi Warszawa to jak miasto zombie. Odseparowani, wyindywidualizowani sprawcy własnego świata na rzecz unikania społeczności której zębami domagają się być częścią. Chociaż pewnie to przesada. Każdy ostatecznie jest tylko sobą i nie można tu mówić o skrupulatanie uknutej i tajemnie wprowadzonej manipulacji. To wyjątkowo narcystyczny podląd dla każdego kto to czyta, gdyż od razu wmawia sobie że on jest tym wybranym pośród szarości aby móc poznać prawdę na rzecz całego tramwaju podobnie myślących osób które nie umieją sobie poradzić z własnymi problemami przelwając to akwarium stresu na rozwiązanie problemow innych...
Gdzie w tym wszystkim miłośc. Zaiste legendarne to uczucie jakże mityczne i wzbudzające tęcze uczuć od trwogi aż po negliż. Ja dalej jestem sam. z wyboru... z zawodu... to w sumie ma swoje zalety. Jako żul morzesz każdemu spojrzeć prosto w oczy wiedząć że ów wielce posiadający o sobie mniemanie szlachcic będzie się bał go odwzajemnić lub obroni sie żydowskim chamstwem próbując zanegować prawdziwość twojego wzroku brakiem statusu społecznego, pieniężnego, lub czymkolwiek innym za co masz prawo uważać się za lepszego. Siedze na przystanku autobusowym Dworca Centralnego...
Rozmyślam..
Bo czym więcej jest życie niż tą ciepłą zupą którą dostaniesz co środe podczas spotkań kościoła ulicznego. Lub ta strawą ciepłą i pachnącą którą zjesz co wieczór w podziemnej knajpce. Życie od zupy do zupy... bo trzeba coś jeść. Dzień za dniem mija jak chmury nieustannie całą dobe na niebie i tuż przychodzi zima jesień wiosna i kolejny rok mija..
A tu wielce nie myśląc o roku dziś jest wyjątkowo zimno... szczególnie koło lasu... mgła jak dywan popielaty rozrzedza kształty, olśniewa jasnością lamp.
Jestem sam i nie wstydze się tego. Czy na prawde potrzebuję tych pieniędzy by kupić sobie bycie kimś lepszym? Czy bez względu na status majątkowy nie będzie tak że za sto lat nikt już o mnie nie wspomni? Czy kobieta przychodzi wraz ze sportowym samochodem i mieszkaniem wykończonym pod klucz? Nie potrzebuję tego. Nie musze żyć w żydowskim systemie wartości i ze względu na moją pogarde dla tego systemu nie zapisze go nigdy z wielkiej litery.
Jest wiele osób które mnie kocha... co miesiąc gdy oddaje gruby zeszyt notatek są mili, wyrozumiali, dziękują za moją pracę żartują ze mną i zawsze powtarzają że jestem solą ich efektów. Pokazują mi kawiarenkę internetową tam pokazują moje konto i dają kartę. Naprawde nie potrzebuję pieniędzy. Mam gruba kurtkę i nie zmarznę w nocy, wiem gdzie przyjść aby zawsze dostać coś do jedzenia. notuje każdy mój dzień i gdy jest mi smutno czytam swoje notatki dla pocieszenia. Moje życie płynie tak jak tych szczurów którzy dążą, ścigają się, trącają i pędzą aby po latach dojrzeć do mojego stanu.
Więc ciesze się wszystkim... tak jak tym słonecznym dniem... dziś przypadł mój dzień na las kabacki... przechadzałem się wśrod drzew. Zawsze u wejściu do lasu biorę swój kij zza płotu metra i przechadzając się pośród alei myślę sobie że wyglądam jak jakiś czarodziej z bajek dla dzieci. Lecz tego dnia ktoś wziął moj kij. Włożyłem więc ręce w kieszenie i zacząlem iść w bezlistne głębiny. Tego samego dnia usłyszałem strzał, jeden kilka minut po drugim, znalazłem trupa, choć zbyt płytko dychał jak nań, więc go zaciągnąłem. Najpierw na wózek a potem do tawerny. Odebrali mi go tam mówiąc żę się nim zajmą. Wyglądał jakby pracował w urzędzie... chociaż miał długi szary płaszcz jak u detektywów za starych czasów.. miałem wrażenie że gdzieś go widziałem....
Gdy wyszedłem na ziemi panował juz mrok.
Off Gun
Czerta morfeusza
środa, 20 listopada 2013
środa, 13 listopada 2013
Uczucie tworzące pot na plecach 022#
Pan X siedział w swoim biurze wyraźnie zaniepokojony. Z minuty na minutę dopływały raporty od koronerów oraz ekip technicznych o identyfikacji coraz większej liczby ofiar. Miał na każdego z tych ludzi pełna kartotekę, niektórych z nich mimo oczywistych dowodów nie udało się zapuszkować. Było to przykre uczucie widzieć niewymierzoną sprawiedliwość, zabraną przez psychopatycznego mordercę. Podstawiona firma kurierska zostawiła dwadzieścia- pięc kartonów które po otwarciu okazały się pełne zwłok. Co gorsza z całkowitym brakiem śladów, mozliwe poza śladami wymiocin policjantów którzy nie wytrzymali tego widoku. Widok był co najmniej przykry, patrząc na to jak zwyczajny człowiek śmierć tych ludzi musiała być co najmniej okropna.
"po co im to wszystko"
"jaki może być tego cel"
Nurtował Pana X motyw dla którego zabili 66 gwałcicieli.... To było jak układanka w której do rozumianego wczesniej ogółu ktoś ciągle dosypywał puzzli, na rogach które zdawały się zrozumiane wyrastały kolejne bolce do których trzeba było szukac nowych fragmętów.
"Czy jest szansa że ci z góry czegoś mi nie mówią"
-Jakis człowiek do pana, mówi o sobie jako skuty. Zameldował komendant.
-Niech wejdzie. Do pokoju wszedł mikry człowiek o ogolonej pełnej blizn twarzy.
-Musi byc jakis wyjątkowo ważny powód że odwiedzasz mnie tutaj. Mikry spojrzał na niego ślepym okiem.
-Mówiłem żebys mi nie robił kawałów.
-jakich kawałów.
-Kazde moje wyjście z domu kosztuje, tym bardziej przyjście tutaj bo nie odbierasz, jak już mi dajesz robotę to dawaj robotę a nie wrabiaj mnie.
-Jak to "w r a b i a j m n ie "?
-Ciała tam nie było.
"po co im to wszystko"
"jaki może być tego cel"
Nurtował Pana X motyw dla którego zabili 66 gwałcicieli.... To było jak układanka w której do rozumianego wczesniej ogółu ktoś ciągle dosypywał puzzli, na rogach które zdawały się zrozumiane wyrastały kolejne bolce do których trzeba było szukac nowych fragmętów.
"Czy jest szansa że ci z góry czegoś mi nie mówią"
-Jakis człowiek do pana, mówi o sobie jako skuty. Zameldował komendant.
-Niech wejdzie. Do pokoju wszedł mikry człowiek o ogolonej pełnej blizn twarzy.
-Musi byc jakis wyjątkowo ważny powód że odwiedzasz mnie tutaj. Mikry spojrzał na niego ślepym okiem.
-Mówiłem żebys mi nie robił kawałów.
-jakich kawałów.
-Kazde moje wyjście z domu kosztuje, tym bardziej przyjście tutaj bo nie odbierasz, jak już mi dajesz robotę to dawaj robotę a nie wrabiaj mnie.
-Jak to "w r a b i a j m n ie "?
-Ciała tam nie było.
Bo sam człek nic nie jest wart 021#
- To jest własnie ta noc.
-Weź wypierdalaj Dexter to nie twoj rewir.
-Nie serio gościu spałzuj, siedzisz tu jakby Los Angeles gdzieś znikło. Dexter spojrzał na bliźniaków siedząc w wygodnym fotelu przy kawiarni na Okęciu. Podsunął im list gończy.
-Nie mam pojecia jak to się dzieje ale wszyscy którzy was widzieli nie umieją opisywać wygladu policji. Bliźniacy spojrzeli po sobie po czym na list.
-Własciwie to serio nie jesteśmy podobni.
-Żeby nie było nieporozumień jestem tu tylko z ciekawości, to co robicie jest intrygujące choć nie wiedze w tym najmniejszego sensu. Przy okazji jadę do Paryża, musze się tam spotkać z moją czarnowłosa muzą.
-Oho... nie wierze że ktoś taki ma romans.. Dexter nie zareagował tylko podsunął im kopertę
-Ok, bez cergieli. Oto lista ludzi, Przypłyną do Gdańska dzisiejszej nocy, nie wiem po co wam to ale w życiu nie zlekceważyłbym Dumy więc przyniosłem.
-Weź wypierdalaj Dexter to nie twoj rewir.
-Nie serio gościu spałzuj, siedzisz tu jakby Los Angeles gdzieś znikło. Dexter spojrzał na bliźniaków siedząc w wygodnym fotelu przy kawiarni na Okęciu. Podsunął im list gończy.
-Nie mam pojecia jak to się dzieje ale wszyscy którzy was widzieli nie umieją opisywać wygladu policji. Bliźniacy spojrzeli po sobie po czym na list.
-Własciwie to serio nie jesteśmy podobni.
-Żeby nie było nieporozumień jestem tu tylko z ciekawości, to co robicie jest intrygujące choć nie wiedze w tym najmniejszego sensu. Przy okazji jadę do Paryża, musze się tam spotkać z moją czarnowłosa muzą.
-Oho... nie wierze że ktoś taki ma romans.. Dexter nie zareagował tylko podsunął im kopertę
-Ok, bez cergieli. Oto lista ludzi, Przypłyną do Gdańska dzisiejszej nocy, nie wiem po co wam to ale w życiu nie zlekceważyłbym Dumy więc przyniosłem.
sobota, 9 listopada 2013
Death Tren Dreatheren. Śmiecie, wszędzie kurwa śmiecie. 020#
Nigdy nie zapomnę widoku mojej matki. Jej krew na moich ubraniach mojej, twarzy i włosach. jej łzy kapiące w moją źrenicę. Ostatnie szepty zapewniające że mnie nie opuści. Rozluźniając się uścisk ramion.... ....za nia potwór, pierdolona bestia z otchłani piekieł, celuje we mnie z pistoletu, uśmiecha się, cieszy się moim strachem....
.,.
....
...nie wiem co by było gdyby mu wtedy Tren nie przypierdolił ta kulą od kręgli....
Rozdiał III
Śmiecie, wszędzie kurwa śmiecie...
.,.
....
...nie wiem co by było gdyby mu wtedy Tren nie przypierdolił ta kulą od kręgli....
Rozdiał III
Śmiecie, wszędzie kurwa śmiecie...
-Nie jestem dobry z Polskiego, właściwie to nigdy nie chodziłem do szkoły. nie każdy przeżywa piekło w tak młodym wieku po czym jedynie rozpacz i zobojętnienie. Wy już tego nie zrozumiecie... nie wy. Ale poznałem kilka rzeczy, mimo braku szkoły, mimo braku wykształcenia nauczyłem się kilku zależności... i musze wam powiedziec że jesteście kurwa chorzy... oooo tak nie ja, tylko wy. I to przez jedną prosta rzecz, szacunek do kobiet. Pewnie większość z was słyszy to pierwszy raz w życiu ale ja pierdolę to że was starzy nie wychowali. Mnie też nikt kurwa nie wychowywał ale jakoś załapałem pewne wartości na podstawie obserwacji. Tak naprawde nic nie tłumaczy waszych wyborów, a jedyne lekarstwo na tego rodzaju dałna jest masakra którą wam zaraz urządzę. Co zawiniliście. Owszem moglibyście się bronić jednak macie ryj w kneblach i nikt was juz nie usłyszy.
-Więc przejdę do sedna. Albowiem szacunek dla kobiet. To nie jest używanie ich do swoich wyuzdanych fantzji, to nie jest zastraszanie i skłanianie szantażem do seksu, w życiu nie tknąłbym kobiety jednak wy potraficie je grupowo gwałcić w komunikacji miejskiej, w parkach i ciemnych zaułkach, nie macie za grosz szacunku a wasz jebnięty spaczony mózg jest w waszych równie małych penisach. Oczywiście potem nie macie dla siebie żadnego wytłumaczenia jednak jej wmawiacie że to ona jest podniecona a co za tym idzie pragnie seksu z czego wy łaskawie korzystacie. Atakujecie słabszych od siebie bo jesteście pierdolonymi tchórzami. Nigdy nie pomyślelibyście że może się znaleźć ktoś silniejszy kto nareszcie wam napierdoli jednak stoję tu przed wami, wątły, jednooki, jednak to wy jesteście związani a ja mam wyrzutnie termitu na plecach. Pierdoli mnie wasza ranga i równie chędożone komunistyczne przywileje. Dla mnie jesteście równi, policjant, sędzia, burżuj czy biedak, gwałciciel czy morderca. Nawet nie rozumiecie co ma możliwość za niedługi czas nadejść i w swoich zawszonych mózgach nawet nie podejrzewacie że dni moga minąć i nadejść jedynie pora jasna i pora ciemna. Wracając do sedna. Kobiet się nie używa jak przedmiotów, kobietom się należy szacunek, nie jest ona zabawka do robienia loda grupie napalonych pasztetów, jej ładne ciało nie jest dla wiążących ją grubasów którzy będą ją masowo gwałcić dopóki nie pęknie i nie przyzna że jest publiczną toaleta dla każdego mężczyzny. Zapisujecie swoje plugawe praktyki na papierze tylko dlatego że żaden z was nawet nie ma sprzętu aby zaspokoić jakąkolwiek damę. Dlatego kupujecie podziw wobec tych mikrusów. Nie patrzycie nawet na inną ewentualność. Krzywdzicie wszystkie dusze dookoła, przez was rozpadają się rodziny, związki, małżeństwa. Stajecie się ścierwem której opini tak perfekcyjnie unikacie. Pytacie czy was ktoś kochał, A CZY WY KURWA KOGOKOLWIEK KOCHALIŚCIE. Szczerze mnie to jebie, za waszym życiem przemawiają wasze czyny a nie uczucia. A ja nie jestem policją. JA JESTEM PIEEERDOLLOOONYM NEEMEEEZIS!!!.i właśnie dlatego macie przejebane. Za wszystkie te skrzywdzone kobiety, za wszystkie nieszcześcia które napierdoliliście, za każdą skrzywdzoną dusze dziecka młodej i starszej kobiet, za każdy gwałt, za postapienie wbrew woli drugiej osoby, za wszystkie załamania nerwowe oraz złamane dusze. Za wszystkie zabite dzieci które nienarodziły się przez waszą rządze. Za każdą zgorszoną rodzinę, za sianie terroru przez tego jebanego mikrusa za rozporkiem. Soczyścię i z namiętnością, wręcz delektując się i unosząc na wyższe stadia świadomości. Z A P I E R D O L Ę W A S. Tren stał przy ścianie przyglądając się twarzom ofiar i przemowie swojego brata. Bez cienia wątpliwości rozumiał co ma nastąpić. Włączył górne światło. W wielkiej hali, dziesięć metrów pod powierzchnią ziemi, zbierając przez cały tydzień Dreatheren nagromadził 66 podejrzanych o gwałt i molestowanie przedstawicieli Chin i Japonii. Było też kilku z Korei i Mongolii ale De Facto wszyscy z Dreatherenu mieli to w dupie. Death powolnym krokiem zaczął podchodzić do podejrzanych, po drodze wział żeliwny pręt z balansującym ciężarkiem na końcu na kształt wielkiej kostki do gry. Żółtki widzocznie zrozumiały powagę sytuacji bo zaczeło się uciekanie będąc w niewygodnej pozie przywiązanym do krzesła jak najdalej od oprawcy.
-Gdzie Kurwa! Pierwszy z nich padł na podłogę z pokaźną szramą na twarzy. Death zaczął się poruszać wśród nich jak wodzirej lub jakis mistrz baletu. Wymierzał razy obijając i okaleczając jak najmocniej, pragnąc by wycierpieli jak najwięcej zanim umrą. Po czwartym razie Zaczeła tryskać krew. Specjalnie na tą okazję założył białą koszulkę. Przed spektaklem powiedział Trenowi że musi mieć trofeum. najbardziej go bolało że tyle Polek popełniło przez nich samobójstwo. Że znalezione były podobnie jak japońskie kobiety zadręczone i złamane psychicznie, błagające o śmierć. Czuł jak jego duszę dręczył widok tych wszystkich Japońskich i Chińskich kobiet które dowodzone do szaleństwa w podziemiach wielkich metropolii są łamane na codzień. Te wyobrażenia wyciskały z niego łzy. Tak wielu było bezkarnych dręczycieli, tak wielu niewyżytch skurwysynów którzy urodzili się by zabijać dusze. Na tą myśl bił ich mocniej. Okaleczła ich wypruwając im skórę mięśnie i łamiąc kości. Jednemu wybił oko z oczodołu. wział je i wsadził mu z powrotem uśmiercając go tym samym. Tyle produktów spożywczych, tyle jedzenia i napojów oraz transferu i pieniędzy marnuje sie na takie ścierwa. Tyle osób głoduje w momencie gdy oni mając wszystkiego aby żyć zamiast pomóc planecie skazują na cierpienia mnóstwo istnień. Bił mocniej i mocniej i mocniej. Poczuł na sobie czyjąś rękę więc odepchnął ją i ujrzał twarz brata która lekko zakłopotana ledwo nie unikła jego ciosu.
-Wystarczy. Otworzył oczy i rozejrzał się. Znajdował się w kręgu zwłok. nie było juz kogo dobijać. Cały dreatheren patrzył na niego z niewymownym przerażeniem. Nikt nie rozumiał takiej furii, wściekłości i zaślepienia w kimś kto był tak spokojny jak Death. Powoli zaczeli się zbliżać. Padły pytania,
-Wszystko w porządku szefie? już spokojnie, nikt już nie dycha. Każdy nastawiony na to że trzeba będzie dobić nie rozumiał czemu szef wykonał całą robotę z taką pasją w oczach. Widok pokrytego posoką i organami lidera, stojącego z zaciśniętymi ustami z buzdyganem w ręku widocznie nie docierał jeszcze do nikogo łacznie z Death'em i Tren'em. Ten z kolei nie mógł ni jak odczytać o co chodziło bratu mimo iż gdzieś w głębi się domyślał.
-Posprzątajcie resztę. Ozwał się Death po czym zaczał zmierzać do wyjścia. Za nim poleciał Tren okrywając go koszulą. Zanim znikli w ciemnościach odkiwnął do grupy na znak aprobaty rozkazu brata. Zaczęło się pakowanie do worków.
-Co jest? Spytal zaintrygowany Tren. -Nie widziałem cię takim od dwudziestu lat. Death spojrzał na niego z dzikością w oczach.
-Zrozumiałem coś....
-Co zrozumiałeś bracie?
-Zrozumiałem że to mogła być każda... ofiarą takich ludzi mogła być każda i gdyby żyła nasza matka, żona moja, twoja, oczywiście gdybyśmy mieli oraz najbliższe istoty łącznie z autorem i czytelnikiem. Rozumiesz. to do jakich katuszy naszego jestestwa może doprowadzić taki zuchwały i bezmyślny akt....
-Gdzie wyslesz zwłoki?
-Tam gdzie powinno być ich miejsce w zdrowym państwie, na komendę policji.
Pan X przechadzał się po kabackim lesie. własciwie parku gdyż od niedawna służył on do terenów rekreacyjnych całej dzielnicy Ursynów. Gdy doszedł do skrzyrzowania ujrzał oczekującego tam komendanta Nils'a którego powitał z usmiechem.
-Pardzo mi miło. Oczekiwałem pana punktualnie.
-Nie chcę być zgryźliwy ale jest niedzielny poranek. Jaki jest powód aby mnie tu ściągąć?
-Najdroższy Panie Nils. Jestem po kilkudniowej debacie z górą. Nie chciałbym nic insynuować lecz doszło do porwania metra o czym nikt z obezwładnionych funkcjonariuszy metra nie wiedział. Znaleźliśmy ich rano przywiązanych do krzeseł. Według techników napastników było na każdym miejscu kilku a sądząc po synchronizacji w czasie conajmniej kilkudziesięciu. To fascynujące jak udało im sie przy użyciu prostego planu przejąć całą linie metra od Kabat aż po Młociny. Jako że nic nie zginęło moge się tylko domyślać jaki był prawdziwy powód tej akcji. Nils lekko poczerwieniał na twarzy, każdy wiedział że metro nie jest jego domeną. Jednak sam fakt tak zuchwałego czynu bolał do żywego.
-Jesteście pewni że to nasi sprawcy?
-Podlicze panu statystykę jeżeli można. Nikt ale to dosłownie nikt w tym kraju od czasów wałęsy nie podniósł ręki na policje. Pojedyńcze przypadki wychodzące z rąk mafii wyeliminowaliśmy wcześniej zrobiwszy dokładny rachunek motywów i prowdopodoieństwa. Cała mafia Warszawska i spoza warszawy została wykluczona ze względu na okrutnie mizerne motywy. Zostaje więc nasz kochany platyniak który siedząc w kanałach miał najbliżej do każdej linii i tunelu metra. Już zarządziłem jego przeszukanie plombując wszelkie wejścia do kanałów. jezeli się uda będę wiedział którędy i jak przechodzą te szczury na powierzchnie.
-Szczury?
-No tak, odkryliśmy że ten platyniak nie działa sam, ilość ludzi którą posiada nie urąga małej wyszkolonej armii. Mając ilośc osób na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat która zaginęła w okolicach kanałów i których ciał nie odnaleziono możemy przypuszczać że armia naszego platyniaka licz od kilkudziesięciu do kilku tysięcy osób. Jeżeli to prawda ten rok można uznać za najbardziej przejebany w historii Polski.
-Ale czemu? Przecież nikt nie ujrzał nikogo poza Platyniakiem.
-Nie ale musisz zrozumieć że dla rządu to nie ma znaczenia. Znowu wyjedzie armia na ulice, ludzie bedą zastraszeni... jeżeli szybko czegoś nie zrobię i nie powstrzymam go w Polsce morze zostać wprowadzony stan wojenny. Nils spojrzał w przestrzeń dziwnym nieco tajemniczym wzrokiem. Cały czar polegał na tym że gdy komendant Nils patrzył na coś jak na tajemnicę całe jego ciało nadawało hermetyczności sytuacji. Nieswojo wobec tego faktu czuł się każdy łącznie z Panem X.
-A właściwie to nigdy nie miało znaczenia Franku.
-Skąd znasz moje,
-Znam wiele rzeczy, nie jestem w policji od wczoraj. Pan X trochę zbity z tropu natychmiast z powrotem założył maskę.
-Rozumiem Nils, szanuję to, swoją drogą skoro juz rozmawiamy, muszę ci pogratulować. Badałem twoja przeszłść i przyznaję że byłeś obecny przy wielu przełomowych i niesamowitych momentach w historii naszego kraju. Nie jeden funkcjonariusz pozasdrościłby ci wiedzy i doświadczenia.
-Nie ma czego... babrałem się w niezłym bagnie...
Padł strzał.
-coś... coś ty zrobił...? Pan X obtarł lufę tłumiku o rękaw.
-Musze przyznac Nils że nie chciałem tego robić... jednak służe dla obecnego rządu a on nie morze ryzykować twojej obecności w tej sprawie, oraz twoich poglądów... to polecenie z góry.
-Śmiecie.... ... ... wszędzie kurwa śmiecie......
-Jak uwarzasz. Padł kolejny strzał.
-Halo, tu Pan X.
-Panie X, dostaliśmy wyjątkowo nietypowa przesyłkę do komendy, musi pan to zobaczyć.
-Już lecę.
-To naprawdę nie cierpi zwłoki.
Rozkręcona huśtawka nastrojów 019#
Stary plac zabaw na parku Skaryszewskim. mimo słonecznej pogody nikt nie przychodził się na niego pobawić, ludzie siedzieli w domach. Huśtawka kołysała sie w takt podmuchów wiatru. Źle zamieszczone spawy ocierały o siebie trzęsąc starą drabinką. Jedynie dwie matki z malutkimi dziećmi siedziały na ławkach wzdłuż drogi na wyspe czytając książki.
-Jezus Maria jak wiater ziębi kości.
-Nie sądziłem że jesteś taki poetycki gdy marzniesz. Komendant Nils zmrużył oczy. Pan X siedział naprzeciko niego przyciakając kołnież płaszcza do czerwonych policzków. Nils wyjął kanapki, X zapalił papierosa, Nils rozpakował kanapkę z tunczykiem po czym odgryzł głowę rybie, X wypił zawartość piersiówki.
-A więc czemu akurat tutaj.
-To miejsce nie ma znaczenia dla sprawy, większe jednak dla mnie.
-Nawet w taką pogodę.
-Cierpliwości świerzy. Zachmurzył się Nils -Niebywałe że w naszych czasach ABW jest takie niespokojne.
-Mów wreszcie, wiesz że muszę to wiedzieć.
-Lojalnie cię uprzedzam o moich przeczuciach. Jestem prawie pewien że nikt z nas nie wie w co się pakuje.
-Pozwolę sobie zaryzykować.
-Więc słuchaj i notuj. Około 1970 roku polskę odwiedza anglik, Charles Braun. Niewielu z nas wiedziało wtedy o jego pochodzeniu jednak to nie ma znaczenia. Charles został dyrektorem obrony narodowej kraju. To wielkie stanowisko a w tamtych czasach też wielka odpowiedzialność.
-Co przez to?
-Każdy kapował na siebie każdy bał się własnego cienia, stan wojenny, ogólna bieda, brak internretu i mediów jednak duża siła socjalna. Policja wtedy szwankowała jak nigdy na przestrzeni historii, wszystko się sypało.
-Rozumiem.
-Charles Braun w całej tej szopce miał tyle organizacj, silnej woli oraz fortelu że potrafił być incognito. Rozumiesz X? Incognito. Nikt nie wiedział kto jest prawdziwym ministrem obrony. Jako reprezentant służył partyjny pionek a Charles w swoim gabinecie miał pełne pole do popisu. Osobiście widziałem go tylko cztery może pięć razy w życiu. Darowałbym sobie sprawę "W" gdybym nie wiedział i był pewien że te spotkania nie były przez przypadek. Charles wiedział że prędzej czy później to właśnie ja Komendant Nils, francuz się na niego natknę.
-I co z tego wynikło?
-Widzisz kurwa. Najgorsze jest to że nasz kraj ma warstwy. W zależności od przebywania w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie masz niebezpieczną możliwość wejścia do tych warstw coraz głębiej i głębiej a w końcu gdy poznasz je wszystkie płaczesz w samotności czekając na śmierć.
-Wyjątkowo refleksyjne. Ale powiedz mi ostatecznie co ze sprawą "W" ma wspólnego ten anglik.
-Charles Braun nigdy nie podawał nikowu o sobie żadnej prawdy, sprawa którą prowadziłem 21 października 1990 roku dopiero kazała mi zacząć szukać i szperać w jego przeszłości. Charles Braun o prawdziwym imieniu Adolf Breunon urodził się w Niemczech w przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej. Czyli 10 stycznia 1939r. Za polityczne poglądy swojej rodziny był skazywany na przymusowe więzienie gdzie nabył wiele ze swoich blizn łącznie ze szramą na twarzy. Jego rodzinę rozstrzelano. Tam też jako że był czystego pochodzenie Aryjczykiem z rozkazu fuhrera na potrzebę przysłużenia się rzeszy stał się ohotnikiem do tajnych eksperymentów których kartoteki nigdy do mnie nie dotarły. Musisz zrozumieć że wszystko się działo gdy miał zaledwie 4-6 lat. Nikt nie wiedział jak to na niego wpłyneło. Po obelaniu rzeszy został przypisany do rodziny zastępczej z której uciekł wpierw zabijając swoich opiekunów. Kolejna wzmianka o Adolf'ie jest w księgach wieczystych pochodzących z Liverpool'u z 1957 roku na krótko przed tym jak Adolf znika i pojawia się Charles Braun. Do tej pory ostatecznie nikt nie wie co skłoniło go do przybrania tego pseudonimu. Jest jedna zeznanie świadka który potwierdzał że Charles Braun miał kiedyś niemieckie imie i nazwisko. Opis więznia z obozu idealnie pasuje do jego blizn co gorsza w jego dziennikach przyznaje się do zbrodni z dzieciństwa. Tak jak mówiłem Charles pojawia sie w polsce 1970 roku jako tajny kandydat na stanowisko dyrektora obrony co przy jego wiedzy o krajach z polską sąsiadujących zostaje mu zapewnione. I wtedy zaczyna się powiązanie.
-Zamieniam się w słuch.
-Charlsowi rodzi się syn z Polką Justyną Orzechówną w 1985 roku. nieznane jest imię syna nieznany jest też jego wygląd i karta urodzenia. Podejrzewałem że Chrles nie chciał aby ktotkolwiek wiedział o dziecku. Widziałem je tylko raz na własne oczy. Był to platynowy blondyn o wątłej figurze i tylko jednym prawym szarym oku. Musisz zrozumieć różnicę między tymi pojęciami. Ludzie rodzą się ślepi, lub z problemem wzrokowym, mogą też stracić druga gałke lub ją uszkodzić jednak to dziecko miało po prostu tylko jedno oko. W drugim oczodole była skóra i nic ponadto.
-No dobrze więc co tu jest powiązanego?
-Charles morduje swoją żonę w 1990 roku. W nocy 21 października. Zostaje zatrzymany podczas próby zamorodowania swojego dziecka. Podczas szmotoaniny dziecko zbiegło z miejsca zadarzenia i nikt juz potem go nie widział. Policja zatrzymuje Charls'a jednak ze względu na jego status wypuszcza go, wyjeżdża wtedy do Londynu i słuch o nim ginie.
-To mi wiele nie wyjaśnia jednak już coś rozumiem.
-Rusz ta łysą pałą, Dzieciak ma jedno oko. Gdy zamordowano jego matkę miał pięć lat teraz na oko powinien mieć dwadzieścia pięć. Nasz zabójca też ma tylko jedno oko jest platynowym blondynem oraz ma smukłe ciało. Dalej nic nie kojarzysz? Pan X wstał i zaczął nerwowo krążyć.
-Rozumiem Nils że Charles jest po eksperymentach wojennych i rodzi syna. Syn ma tylko jedno oko i z wyglądu jest jakiś nienaturalny. Ma pięć lat gdy jego ojciec chce go zamordować po czym ucieka i słuch po nim ginie. Teraz pojawia się w dorosłym wieku morderca który zabija policjantów i idealnie pasuje do zbiegłego dzieciaka. Przypadków zdarza się coraz więcej i policja coraz bardziej się ośmiesza, MAM PYTANIE, PO JAKĄ KURWĘ ON TO ROBI?? nils podrapał sie w tupecik po czym dojadł kanapkę.
-Zemsta.
-Jego starego już nie ma.
-Żyje i ma się dobrze.
-Ale nie ma go tutaj. Nils spojrzał na niego z politowaniem.
-Powiedziałem ci o Charlsie trzy dni temu. Jesteś wyjątkowo nieogarniętym tajniakiem skoro nie wiesz że Charls już od roku mieszka na Ochocie.
-Ale dlaczego zabija policjantów?
-Przygotowuje się, sprawdza drogi ucieczki, chce dopaść swojego ojca i zrobić z tego krwawa i dobra robotę. Z tego co wiemy mieszka w kanałach. To jest cała podziemna metropolia. nie ma możliwości znaleźć go pod Warszawą szczególnie gdy założymy że mieszka tam od dwudziestu lat. X przymrużył oczy jakby liczył coś w chmurach, spojrzał na Nilsa rozpoczynającego kanapkę. po czym zaczął zwijać teczkę.
-Jeżeli mam cokolwiek osiągnąc nie moge tu dłużej siedzieć. Dzięki za informacje. Skonsultuje to z góra i załatwię ci awans.
-Wiesz że odmówię...
...a i jescze coś. X obrócił się i napotkal tajemnicze spojrzenie Nilsa.
-Według relacji policjantów z tamtego wypadku mówili gdy opisywali chłopca że miał tylko jedne lewe oko, ale w szamotanienie pewnie im się pomyliło...
-Jezus Maria jak wiater ziębi kości.
-Nie sądziłem że jesteś taki poetycki gdy marzniesz. Komendant Nils zmrużył oczy. Pan X siedział naprzeciko niego przyciakając kołnież płaszcza do czerwonych policzków. Nils wyjął kanapki, X zapalił papierosa, Nils rozpakował kanapkę z tunczykiem po czym odgryzł głowę rybie, X wypił zawartość piersiówki.
-A więc czemu akurat tutaj.
-To miejsce nie ma znaczenia dla sprawy, większe jednak dla mnie.
-Nawet w taką pogodę.
-Cierpliwości świerzy. Zachmurzył się Nils -Niebywałe że w naszych czasach ABW jest takie niespokojne.
-Mów wreszcie, wiesz że muszę to wiedzieć.
-Lojalnie cię uprzedzam o moich przeczuciach. Jestem prawie pewien że nikt z nas nie wie w co się pakuje.
-Pozwolę sobie zaryzykować.
-Więc słuchaj i notuj. Około 1970 roku polskę odwiedza anglik, Charles Braun. Niewielu z nas wiedziało wtedy o jego pochodzeniu jednak to nie ma znaczenia. Charles został dyrektorem obrony narodowej kraju. To wielkie stanowisko a w tamtych czasach też wielka odpowiedzialność.
-Co przez to?
-Każdy kapował na siebie każdy bał się własnego cienia, stan wojenny, ogólna bieda, brak internretu i mediów jednak duża siła socjalna. Policja wtedy szwankowała jak nigdy na przestrzeni historii, wszystko się sypało.
-Rozumiem.
-Charles Braun w całej tej szopce miał tyle organizacj, silnej woli oraz fortelu że potrafił być incognito. Rozumiesz X? Incognito. Nikt nie wiedział kto jest prawdziwym ministrem obrony. Jako reprezentant służył partyjny pionek a Charles w swoim gabinecie miał pełne pole do popisu. Osobiście widziałem go tylko cztery może pięć razy w życiu. Darowałbym sobie sprawę "W" gdybym nie wiedział i był pewien że te spotkania nie były przez przypadek. Charles wiedział że prędzej czy później to właśnie ja Komendant Nils, francuz się na niego natknę.
-I co z tego wynikło?
-Widzisz kurwa. Najgorsze jest to że nasz kraj ma warstwy. W zależności od przebywania w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie masz niebezpieczną możliwość wejścia do tych warstw coraz głębiej i głębiej a w końcu gdy poznasz je wszystkie płaczesz w samotności czekając na śmierć.
-Wyjątkowo refleksyjne. Ale powiedz mi ostatecznie co ze sprawą "W" ma wspólnego ten anglik.
-Charles Braun nigdy nie podawał nikowu o sobie żadnej prawdy, sprawa którą prowadziłem 21 października 1990 roku dopiero kazała mi zacząć szukać i szperać w jego przeszłości. Charles Braun o prawdziwym imieniu Adolf Breunon urodził się w Niemczech w przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej. Czyli 10 stycznia 1939r. Za polityczne poglądy swojej rodziny był skazywany na przymusowe więzienie gdzie nabył wiele ze swoich blizn łącznie ze szramą na twarzy. Jego rodzinę rozstrzelano. Tam też jako że był czystego pochodzenie Aryjczykiem z rozkazu fuhrera na potrzebę przysłużenia się rzeszy stał się ohotnikiem do tajnych eksperymentów których kartoteki nigdy do mnie nie dotarły. Musisz zrozumieć że wszystko się działo gdy miał zaledwie 4-6 lat. Nikt nie wiedział jak to na niego wpłyneło. Po obelaniu rzeszy został przypisany do rodziny zastępczej z której uciekł wpierw zabijając swoich opiekunów. Kolejna wzmianka o Adolf'ie jest w księgach wieczystych pochodzących z Liverpool'u z 1957 roku na krótko przed tym jak Adolf znika i pojawia się Charles Braun. Do tej pory ostatecznie nikt nie wie co skłoniło go do przybrania tego pseudonimu. Jest jedna zeznanie świadka który potwierdzał że Charles Braun miał kiedyś niemieckie imie i nazwisko. Opis więznia z obozu idealnie pasuje do jego blizn co gorsza w jego dziennikach przyznaje się do zbrodni z dzieciństwa. Tak jak mówiłem Charles pojawia sie w polsce 1970 roku jako tajny kandydat na stanowisko dyrektora obrony co przy jego wiedzy o krajach z polską sąsiadujących zostaje mu zapewnione. I wtedy zaczyna się powiązanie.
-Zamieniam się w słuch.
-Charlsowi rodzi się syn z Polką Justyną Orzechówną w 1985 roku. nieznane jest imię syna nieznany jest też jego wygląd i karta urodzenia. Podejrzewałem że Chrles nie chciał aby ktotkolwiek wiedział o dziecku. Widziałem je tylko raz na własne oczy. Był to platynowy blondyn o wątłej figurze i tylko jednym prawym szarym oku. Musisz zrozumieć różnicę między tymi pojęciami. Ludzie rodzą się ślepi, lub z problemem wzrokowym, mogą też stracić druga gałke lub ją uszkodzić jednak to dziecko miało po prostu tylko jedno oko. W drugim oczodole była skóra i nic ponadto.
-No dobrze więc co tu jest powiązanego?
-Charles morduje swoją żonę w 1990 roku. W nocy 21 października. Zostaje zatrzymany podczas próby zamorodowania swojego dziecka. Podczas szmotoaniny dziecko zbiegło z miejsca zadarzenia i nikt juz potem go nie widział. Policja zatrzymuje Charls'a jednak ze względu na jego status wypuszcza go, wyjeżdża wtedy do Londynu i słuch o nim ginie.
-To mi wiele nie wyjaśnia jednak już coś rozumiem.
-Rusz ta łysą pałą, Dzieciak ma jedno oko. Gdy zamordowano jego matkę miał pięć lat teraz na oko powinien mieć dwadzieścia pięć. Nasz zabójca też ma tylko jedno oko jest platynowym blondynem oraz ma smukłe ciało. Dalej nic nie kojarzysz? Pan X wstał i zaczął nerwowo krążyć.
-Rozumiem Nils że Charles jest po eksperymentach wojennych i rodzi syna. Syn ma tylko jedno oko i z wyglądu jest jakiś nienaturalny. Ma pięć lat gdy jego ojciec chce go zamordować po czym ucieka i słuch po nim ginie. Teraz pojawia się w dorosłym wieku morderca który zabija policjantów i idealnie pasuje do zbiegłego dzieciaka. Przypadków zdarza się coraz więcej i policja coraz bardziej się ośmiesza, MAM PYTANIE, PO JAKĄ KURWĘ ON TO ROBI?? nils podrapał sie w tupecik po czym dojadł kanapkę.
-Zemsta.
-Jego starego już nie ma.
-Żyje i ma się dobrze.
-Ale nie ma go tutaj. Nils spojrzał na niego z politowaniem.
-Powiedziałem ci o Charlsie trzy dni temu. Jesteś wyjątkowo nieogarniętym tajniakiem skoro nie wiesz że Charls już od roku mieszka na Ochocie.
-Ale dlaczego zabija policjantów?
-Przygotowuje się, sprawdza drogi ucieczki, chce dopaść swojego ojca i zrobić z tego krwawa i dobra robotę. Z tego co wiemy mieszka w kanałach. To jest cała podziemna metropolia. nie ma możliwości znaleźć go pod Warszawą szczególnie gdy założymy że mieszka tam od dwudziestu lat. X przymrużył oczy jakby liczył coś w chmurach, spojrzał na Nilsa rozpoczynającego kanapkę. po czym zaczął zwijać teczkę.
-Jeżeli mam cokolwiek osiągnąc nie moge tu dłużej siedzieć. Dzięki za informacje. Skonsultuje to z góra i załatwię ci awans.
-Wiesz że odmówię...
...a i jescze coś. X obrócił się i napotkal tajemnicze spojrzenie Nilsa.
-Według relacji policjantów z tamtego wypadku mówili gdy opisywali chłopca że miał tylko jedne lewe oko, ale w szamotanienie pewnie im się pomyliło...
czwartek, 7 listopada 2013
Otwartość [wersja rozszerszona] 018#
W kanałach jest większe uczucie władzy....
Gdy wszystko ucieka słysząc twoje kroki....
Czujesz się jak śmierć...
Po północy kanały rządziły się swoim własnym prawem, nikt nikogo nie zmuszał by ten spał w domu. Najczęściej dlatego że mało które stworzenie miało dom. Nikt też nie widział specjalnej potrzeby podróżowania kiedy chce się spać. Mało które stworzenie w tym podziemnym mieście półmroków i fetoru morzna by było nazwać nocnym. Lecz za dnia każdy zdążył się najeść na tyle aby nie musieć wstawać. Pod polem mokotowskim brzmiały kroki.
-Nie czuję się najlepiej.
-Przecierz nawet nie spytałem. Wiem że krzyczysz. Może to dla ciebie zbyt wielki ciężar. Tren spojrzał na brata z wyrazem zdziwienia.
- Oczywiście nie prosiłbym cię o rezygnację, oferuje jedynie wsparcie. Sprostował po chwili Death.
Tren nie odparł na to nic, oboje dochodzili do instalacji fontann pod parkiem. Był tam zawalony dawno filar podziemnej zajezdni którą jeszcze w latach przedwojennych planowali zbudować miast parku.
-Wyobrażasz sobie że tu kiedyś miałą być zajezdnia. Rozmarzył się Tren.
-A został z niej tylko filar, fascynujace.
-Jak wszystko bracie, podziemna Warszawa, całe miasto pod miastem, te przestrzenie te piętra. Jak megalopolis zapomniane od dosłownie czterech wieków.
-Jeszcze nie znaleźliśmy niczego z roku 1600.
-To kwestia czasu, w końcu nic w naturze nie ginie. Usiedli na filarze, a przed nimi był mrok, i sączył się czysty, nierozrzedzony po całym placu przed nimi, oplatając filary podtrzymujące strop, ślizgając sie po koleinach zostawionych onegdajś przez tory. Wychodził z niego chłód.
-Co sądzisz o tych którzy nie wierzą? Zagaił Death.
-Nie szanuję ich, na pewno nie w takiej ilości. Zacisnął zęby Tren.
-Ale rozumie..
-Nie rozumiem, to tylko świadectwo myślenia grupowego a nie indywidualny przejaw wrogości. Rozumiem przypadki osób okrutnie pokaranych przez Boga, sponiewieranych przez życie i beznadziejnych ze względu na brak pomocy przychodzącej z jakiejkolwiek strony. Jest mróz, panuje choroba, osoba ta nie ma nawet co zjeść, wypić, gdzie się ogrzać, straciła rodzinę, majątek i powoli traci pojęcie kim kiedyś była, robi wszystko dla narkotyków i uciech przez co jeszcze bardziej pogrąża się w błędnym kole. do tego nie ma nikogo kto by ją znalazł pocieszył i pomógł. Wtedy rozumiem. Ale nie pedałów którzy mają wszystko choć sami nie wiedza czemu i pluja na prawo i lewo poglądami bardziej znanymi z internetu niż z własnego życia których nie potrafią nawet logicznie uzasadnić i ostatecznie osiadają na spekulacji.
-Niektórzy po prostu przestali wierzyć w idee Chrześcijaństwa.
-A w co innego można wierzyć jeżeli nie w Chrześcijaństwo. jest chyba jedno zasadnicze prawo o którym tu ktoś chyba kurwa zapomniał.
-Życie po śmierci?
-Godność! Naprawdę ludzie nie żyja po to aby istnieć jak zwierzęta to ma w końcu jakiś wyższy plan. Tu oboje usłyszeli popiskiwanie po czym zwrócili uwagę na dwa kopulujące szczury nieopodal nogawki Death'a.
-Ja chędoże.
-Widzisz Death. Tak to własnie wygląda. Nie istnieją gwiazd porno a już na pewno nie w szczęśliwych związkach. Wszystko co ludzie widza w porno to iluzja i dobrze sklęcona przeróbka. to oczywiste, podczas seksu facet czuje się wspaniale, myśli o sobie niewiadomo co, kobieta też czuje się dobrze i wyobraża sobie niestworzone rzeczy. Ale gdybyś stanął z boku i spojrzał na nich jak groteskowo to wygląda. Dwa, nagie, obślizgłe, ubabrane we własnych wydzielinach ciała, pełne łuszczącej się skóry i brudnych włosów, nacierają na siebie, wydając nieludzkie odgłosy, robiąc niekontrolowane ruchy, i pokazując jakieś okrutne wynaturzenie na twarzy, w akcie którego wstydziliby się zrobić przy ludziach dla spełnienia jakichś okrutnie nienormalnych rządz. Czuje to całym swoim ciałem, słysze te mlaszczęce odgłosy pocierania mokrych płatów skóry o siebie. To jest po prostu o d r a ż a j ą c e pełne buty i niegodne.
-To co? ludzie mają się przestać ruchać?
-Tu chodzi o zasady Death, to po prostu musi wyglądać godnie. to nie jest żadna sztuka uchalć sie w cztery dupy, nażreć się jak świnia i wyruchać wszystko co się rusza. Ale zrozum że gdy dajemy upust swym rządzom, folgujemy naszej dostojności i przestajemy być warci mniej niż zwierzęta. To właśnie powściągliwość stanowi nas ludźmi. odstepstwo od naturalnych, zwierzęcych odruchów na rzecz cegoś strikte niematerialnego, ewolucji na wyrzszy poziom świadomości. Stania się człowiekiem a nie homo sapiens.
-Są przecierz dostojni ateiści którzy przestrzegają tych zasad.
-Do tych nic nie mam, ale to wyjątki i o wiele trudniej jest im utrzymać to bez wiary oraz organizacji która wprowadza w dostojność czyli kościoła. Najcześciej człowiek przestaje wierzyć tylko po to aby nie przestrzegać zasad oraz przez myślenie grupowe.
-Kurwa Tren masz racje. Przekonujesz mnie do wiary.
-A ty kiedykolwiek nie wierzyłeś?
-Zawsze wierzyłem ale nigdy w ten sposób nie patrzyłem na moją wiarę. Zaczeli ruszać w stronę celi. Na dworze zaczynało świtać. To była ciężka noc.
-No ale są w końcu te wszystkie skandale o zwierzchnikach oraz duchownych którzy nie przestrzegają zasad. Tren parsknął śmiechem.
-No ja cie proszę, co jak co ale nie spodziewałem się Death że uwierzysz w takie gunwo. Kilkaset popierdoleńców którym placą żydowskie sekty zarabiające na ateizacji społeczeństwa, naświetlają sprawy które nigdy nie miały miejsca z zafałszowanymi dowodami oraz podstawionymi dziećmi. Ta sama strategia którą próbowali się pozbyć Michaela Jacksona, Kurt'a Cobain'a i DMX'a oraz Freedy'ego Mercury'ego. To tak stary kant jak świat, a ty w to wierzysz?
-Nie dobra dobra... tylko tak mnie to dezorientuje ale ok.
-Bo to ma dezorienować. Dzieisejszy dzień miał być ostatnim przygotowaniem do próby w metrze.
Gdy wszystko ucieka słysząc twoje kroki....
Czujesz się jak śmierć...
Po północy kanały rządziły się swoim własnym prawem, nikt nikogo nie zmuszał by ten spał w domu. Najczęściej dlatego że mało które stworzenie miało dom. Nikt też nie widział specjalnej potrzeby podróżowania kiedy chce się spać. Mało które stworzenie w tym podziemnym mieście półmroków i fetoru morzna by było nazwać nocnym. Lecz za dnia każdy zdążył się najeść na tyle aby nie musieć wstawać. Pod polem mokotowskim brzmiały kroki.
-Nie czuję się najlepiej.
-Przecierz nawet nie spytałem. Wiem że krzyczysz. Może to dla ciebie zbyt wielki ciężar. Tren spojrzał na brata z wyrazem zdziwienia.
- Oczywiście nie prosiłbym cię o rezygnację, oferuje jedynie wsparcie. Sprostował po chwili Death.
Tren nie odparł na to nic, oboje dochodzili do instalacji fontann pod parkiem. Był tam zawalony dawno filar podziemnej zajezdni którą jeszcze w latach przedwojennych planowali zbudować miast parku.
-Wyobrażasz sobie że tu kiedyś miałą być zajezdnia. Rozmarzył się Tren.
-A został z niej tylko filar, fascynujace.
-Jak wszystko bracie, podziemna Warszawa, całe miasto pod miastem, te przestrzenie te piętra. Jak megalopolis zapomniane od dosłownie czterech wieków.
-Jeszcze nie znaleźliśmy niczego z roku 1600.
-To kwestia czasu, w końcu nic w naturze nie ginie. Usiedli na filarze, a przed nimi był mrok, i sączył się czysty, nierozrzedzony po całym placu przed nimi, oplatając filary podtrzymujące strop, ślizgając sie po koleinach zostawionych onegdajś przez tory. Wychodził z niego chłód.
-Co sądzisz o tych którzy nie wierzą? Zagaił Death.
-Nie szanuję ich, na pewno nie w takiej ilości. Zacisnął zęby Tren.
-Ale rozumie..
-Nie rozumiem, to tylko świadectwo myślenia grupowego a nie indywidualny przejaw wrogości. Rozumiem przypadki osób okrutnie pokaranych przez Boga, sponiewieranych przez życie i beznadziejnych ze względu na brak pomocy przychodzącej z jakiejkolwiek strony. Jest mróz, panuje choroba, osoba ta nie ma nawet co zjeść, wypić, gdzie się ogrzać, straciła rodzinę, majątek i powoli traci pojęcie kim kiedyś była, robi wszystko dla narkotyków i uciech przez co jeszcze bardziej pogrąża się w błędnym kole. do tego nie ma nikogo kto by ją znalazł pocieszył i pomógł. Wtedy rozumiem. Ale nie pedałów którzy mają wszystko choć sami nie wiedza czemu i pluja na prawo i lewo poglądami bardziej znanymi z internetu niż z własnego życia których nie potrafią nawet logicznie uzasadnić i ostatecznie osiadają na spekulacji.
-Niektórzy po prostu przestali wierzyć w idee Chrześcijaństwa.
-A w co innego można wierzyć jeżeli nie w Chrześcijaństwo. jest chyba jedno zasadnicze prawo o którym tu ktoś chyba kurwa zapomniał.
-Życie po śmierci?
-Godność! Naprawdę ludzie nie żyja po to aby istnieć jak zwierzęta to ma w końcu jakiś wyższy plan. Tu oboje usłyszeli popiskiwanie po czym zwrócili uwagę na dwa kopulujące szczury nieopodal nogawki Death'a.
-Ja chędoże.
-Widzisz Death. Tak to własnie wygląda. Nie istnieją gwiazd porno a już na pewno nie w szczęśliwych związkach. Wszystko co ludzie widza w porno to iluzja i dobrze sklęcona przeróbka. to oczywiste, podczas seksu facet czuje się wspaniale, myśli o sobie niewiadomo co, kobieta też czuje się dobrze i wyobraża sobie niestworzone rzeczy. Ale gdybyś stanął z boku i spojrzał na nich jak groteskowo to wygląda. Dwa, nagie, obślizgłe, ubabrane we własnych wydzielinach ciała, pełne łuszczącej się skóry i brudnych włosów, nacierają na siebie, wydając nieludzkie odgłosy, robiąc niekontrolowane ruchy, i pokazując jakieś okrutne wynaturzenie na twarzy, w akcie którego wstydziliby się zrobić przy ludziach dla spełnienia jakichś okrutnie nienormalnych rządz. Czuje to całym swoim ciałem, słysze te mlaszczęce odgłosy pocierania mokrych płatów skóry o siebie. To jest po prostu o d r a ż a j ą c e pełne buty i niegodne.
-To co? ludzie mają się przestać ruchać?
-Tu chodzi o zasady Death, to po prostu musi wyglądać godnie. to nie jest żadna sztuka uchalć sie w cztery dupy, nażreć się jak świnia i wyruchać wszystko co się rusza. Ale zrozum że gdy dajemy upust swym rządzom, folgujemy naszej dostojności i przestajemy być warci mniej niż zwierzęta. To właśnie powściągliwość stanowi nas ludźmi. odstepstwo od naturalnych, zwierzęcych odruchów na rzecz cegoś strikte niematerialnego, ewolucji na wyrzszy poziom świadomości. Stania się człowiekiem a nie homo sapiens.
-Są przecierz dostojni ateiści którzy przestrzegają tych zasad.
-Do tych nic nie mam, ale to wyjątki i o wiele trudniej jest im utrzymać to bez wiary oraz organizacji która wprowadza w dostojność czyli kościoła. Najcześciej człowiek przestaje wierzyć tylko po to aby nie przestrzegać zasad oraz przez myślenie grupowe.
-Kurwa Tren masz racje. Przekonujesz mnie do wiary.
-A ty kiedykolwiek nie wierzyłeś?
-Zawsze wierzyłem ale nigdy w ten sposób nie patrzyłem na moją wiarę. Zaczeli ruszać w stronę celi. Na dworze zaczynało świtać. To była ciężka noc.
-No ale są w końcu te wszystkie skandale o zwierzchnikach oraz duchownych którzy nie przestrzegają zasad. Tren parsknął śmiechem.
-No ja cie proszę, co jak co ale nie spodziewałem się Death że uwierzysz w takie gunwo. Kilkaset popierdoleńców którym placą żydowskie sekty zarabiające na ateizacji społeczeństwa, naświetlają sprawy które nigdy nie miały miejsca z zafałszowanymi dowodami oraz podstawionymi dziećmi. Ta sama strategia którą próbowali się pozbyć Michaela Jacksona, Kurt'a Cobain'a i DMX'a oraz Freedy'ego Mercury'ego. To tak stary kant jak świat, a ty w to wierzysz?
-Nie dobra dobra... tylko tak mnie to dezorientuje ale ok.
-Bo to ma dezorienować. Dzieisejszy dzień miał być ostatnim przygotowaniem do próby w metrze.
środa, 6 listopada 2013
Próba Metra 017#
Siedzimy na Racławickiej. Koło posterunku policji. Nikt nam nie zwróci uwagi mimo iż dawno po północy, bo nie ma kto zwrocić uwagi.
Gdyby kiedykolwiek psy miały dostąpić cudu powrotu z martwych na pewno nie zmarnowaliby tej szansy na upominanie nas o przebywaniu w metrze po godzinach...
Cała akcja od początku była trochę nieoczywista. Nikt nie rozumiał dlaczego mamy porwać wagon metra i przejechać się nim z zawrotną prędkością po wszystkich stancjach na trasie Kabaty - Młociny. Oczywiście nikt poza głównymi założycielami. Wszystko wymagało wyjątkowej kordynacji. Włamania się do metra około drugiej w nocy. Do każdej stacji bez wyjątku. Zakradnięcie się pod posterunek policji. Obewładnienie bądź uśpienie Policjantów. Zablokowanie kamer. Odblokowanie jednego pasa metra i podpierdolenie jednego pociągu metra. Próba generalna, powrót. Po całej akcji masakra bedzie niesamowieta a jeszcze większa jeżeli coś nie pójdzie zgodnie z planem. Cały Dreatheren podzielony został na szwadrony bojowe. Pod koniec akcji wszyscy mieli się spotkać przy młocinach i tam zniknąć. około mrocznej czwartej nad ranem. Death czuł się trochę zażenowany że cała akcja ma się odbyć dla jednej próby generalnej. dla tego by wypróbował przejechać się deską antygrawitacyjną po wszystkich tunelach i przystankach. Przetestować swoje możliwości przy mobilnym i zatrzymującym się na każdej stancji transporcie oraz nauczyć się znikac w połowie drogi w tunelach. To było jedyne wyjście i najlepsza ucieczka przed policją. Wybiła druga.
Gdyby kiedykolwiek psy miały dostąpić cudu powrotu z martwych na pewno nie zmarnowaliby tej szansy na upominanie nas o przebywaniu w metrze po godzinach...
Cała akcja od początku była trochę nieoczywista. Nikt nie rozumiał dlaczego mamy porwać wagon metra i przejechać się nim z zawrotną prędkością po wszystkich stancjach na trasie Kabaty - Młociny. Oczywiście nikt poza głównymi założycielami. Wszystko wymagało wyjątkowej kordynacji. Włamania się do metra około drugiej w nocy. Do każdej stacji bez wyjątku. Zakradnięcie się pod posterunek policji. Obewładnienie bądź uśpienie Policjantów. Zablokowanie kamer. Odblokowanie jednego pasa metra i podpierdolenie jednego pociągu metra. Próba generalna, powrót. Po całej akcji masakra bedzie niesamowieta a jeszcze większa jeżeli coś nie pójdzie zgodnie z planem. Cały Dreatheren podzielony został na szwadrony bojowe. Pod koniec akcji wszyscy mieli się spotkać przy młocinach i tam zniknąć. około mrocznej czwartej nad ranem. Death czuł się trochę zażenowany że cała akcja ma się odbyć dla jednej próby generalnej. dla tego by wypróbował przejechać się deską antygrawitacyjną po wszystkich tunelach i przystankach. Przetestować swoje możliwości przy mobilnym i zatrzymującym się na każdej stancji transporcie oraz nauczyć się znikac w połowie drogi w tunelach. To było jedyne wyjście i najlepsza ucieczka przed policją. Wybiła druga.
Twierdza ze spróchniałych gąbek. 016#
Ciemne chmury zawisły nad miastem, miastem w którym wyłączyli prąd, na ulicach zalęgła się cisza, osiadła niczym potężny całun, otulała beton, ściany bloków, asfalt. Kwiaty na łąkach przestały szeptać, ludzi nie było na placach zabaw, w mieście nawet tramwaj nie dał rady ruszyć. Czuło się woń, słodka woń ciszy a była jak imbir świeżo zmielony. Wciągać ją pragnął każdy żywym nosem, lecz już nie istniał żywy nos, nie istniała stara bajka miasta w lesie.
Była kotlina bo nazwał ją ktoś i płynęła rzeka jak wstęgą szara, niosła ze soba gruzu tony, upływały z nia razem do wielkiego akwenu. Cisza choć zdało się nikt nie miał jej zmęcić nie z przypadku królować zaczęła na świecie. Od choryzontu aż po choryzont. W lesie, na drodze, w mieście, w każdym domu, w metrze, w kawiarniach, w górach, nad morzem, w kanałach, w śmietnikach na każdym progu, nie słyszałeś nic.
Nie cisza przed burzą.
A mógłbyś przyrzec że nic już się nie ruszy i choćbyś biegł tędy do tego strumyka nad rzeka i w górę, i w górę, by tylko usłyszeć szum źródła lecącego w dół w tan wodospadu, widzisz go lecz czujesz że pokój i tu nie pozwolił wkraść nute swą życiu.
Więc płaczesz i płaczesz a łez twych nie słychać, i szlochasz i kwilisz krew wcierasz w rękaw. Lecz cisza i cisza wciąz trwa niepamiętna. Usychasz.
-Tato co znaczy ta opowieść?
-Synu pamiętaj okrutna jest cisza.
Tren stał i patrzył na to jak zaklęty, głowę spuszczoną miał wzrok wbity w glebę. Przed sobą czuł dwie postacie, rodzeństwo. Starszego człowieka z broda po trzydziestce i małe dziecko które miało mieć tylko jedno oko. Przez chwilę jeszcze spoglądał na tą scenę, była cicha spokojna i jakby za mgłą. Nie wiedział czy san to jest mocny czy widzi to na jawie.
-Nie jesteś kurwa moim ojcem. Jesteś pierdoloną gnidą policyjny pionku.
Obudził sie mokry na zmoczonym łożu przy nim klęczał Death mocząc w garnku kompres.
-Masz coraz gorsze sny bracie, nie daja mi spać, twój pot jest tak intensywny że codzień trzeba prać materac. Tren usiadł na łożu i wysmarkał nosa, wstał i umył twarz w czarze.
-Musze się przejść. Idziesz?
-Z toba to na koniec świata ale musimy o drugiej w nocy? spojrzenie Trena wytłumaczyło wszystko. Rozbrzmiały filary krokami butów.
Była kotlina bo nazwał ją ktoś i płynęła rzeka jak wstęgą szara, niosła ze soba gruzu tony, upływały z nia razem do wielkiego akwenu. Cisza choć zdało się nikt nie miał jej zmęcić nie z przypadku królować zaczęła na świecie. Od choryzontu aż po choryzont. W lesie, na drodze, w mieście, w każdym domu, w metrze, w kawiarniach, w górach, nad morzem, w kanałach, w śmietnikach na każdym progu, nie słyszałeś nic.
Nie cisza przed burzą.
A mógłbyś przyrzec że nic już się nie ruszy i choćbyś biegł tędy do tego strumyka nad rzeka i w górę, i w górę, by tylko usłyszeć szum źródła lecącego w dół w tan wodospadu, widzisz go lecz czujesz że pokój i tu nie pozwolił wkraść nute swą życiu.
Więc płaczesz i płaczesz a łez twych nie słychać, i szlochasz i kwilisz krew wcierasz w rękaw. Lecz cisza i cisza wciąz trwa niepamiętna. Usychasz.
-Tato co znaczy ta opowieść?
-Synu pamiętaj okrutna jest cisza.
Tren stał i patrzył na to jak zaklęty, głowę spuszczoną miał wzrok wbity w glebę. Przed sobą czuł dwie postacie, rodzeństwo. Starszego człowieka z broda po trzydziestce i małe dziecko które miało mieć tylko jedno oko. Przez chwilę jeszcze spoglądał na tą scenę, była cicha spokojna i jakby za mgłą. Nie wiedział czy san to jest mocny czy widzi to na jawie.
-Nie jesteś kurwa moim ojcem. Jesteś pierdoloną gnidą policyjny pionku.
Obudził sie mokry na zmoczonym łożu przy nim klęczał Death mocząc w garnku kompres.
-Masz coraz gorsze sny bracie, nie daja mi spać, twój pot jest tak intensywny że codzień trzeba prać materac. Tren usiadł na łożu i wysmarkał nosa, wstał i umył twarz w czarze.
-Musze się przejść. Idziesz?
-Z toba to na koniec świata ale musimy o drugiej w nocy? spojrzenie Trena wytłumaczyło wszystko. Rozbrzmiały filary krokami butów.
poniedziałek, 21 października 2013
Trzymaj Balans 015#
Czasem boję sie wyjrzeć na dwór...
To jak spojrzenie w rzeczywistość, i nigdy nie mówiłem że jest nudna...
Gdybym chociaż miał tą chwilę aby spojrzeć na nature bądź ludzi tak by nie płakać...
Mam zbyt dużo do roboty i za mało czasu nawet gdybym żył czterysta lat. (nota autora)
-Które to podejście?
-Pewnie sześdziesiąte. Widać że masz stresa.
-Nie mam. ale ty też byś miał problemy z utrzymaniem równowagi przy posiadaniu jednego oka.
-Możliwe... Death próbował balansować stojąc na antygrawitacyjnej desce. Nie miała kółek. Była podłóżna i zakończona wygiętym fryzem w kształcie zębów rekina. na desce dało się umieści spokojnie trzy osoby po rozciągnięciu jej do pełnej długości. Death dostał multimedialny panel sterujący który zaczepiony był na nadgarstku. Przy użyciu drugiej ręki mógł sterować zasilaniem, rozmiarami i predkościa deski. Specjalnie założone buty mogły ją przywoływać w momencie gdy Death spadał z wysokości. Specjalnie zamocowana przyssawka potrafiła doczepić się do każdego metalowego obiektu i odczepić na żądanie z panelu. Death trenował utrzymanie na niej przy dowolnej prędkości już tydzień.
-Co piszą o nas w gazetach?
-Sprawa ucichła. Prawdopodobnie daliśmy początek serii aresztowań policjantów różnych stopni którzy podejrzewani byli w ostatniej dekadzie za podobne nadużycia.
-Ofiary wychodzaąz cienia... pomyśleć że to był tylko przypadek.
-Naprawdę wierzysz w Boga Death?
-A co czytasz w moich myślach?
-Czytam że to niemożliwe by cię w tym złamać, rzeczywiście musimy zabijać tych wszystkich policjantów?
-Mam nadzieję że się dokładnie rozumiemy. Death spojrzał na Trena z wyrzutem. Tren jadł kanapke za narzedziownikiem.
-Nie morzemy pozwolić aby zginęło 30 milionów ludzi tylko dlatego że mały krąg fagasów nie dopuszcza do siebie żadnych reform. Jesteśmy to Polsce winni, zostało nam niespełna pół roku.
To jak spojrzenie w rzeczywistość, i nigdy nie mówiłem że jest nudna...
Gdybym chociaż miał tą chwilę aby spojrzeć na nature bądź ludzi tak by nie płakać...
Mam zbyt dużo do roboty i za mało czasu nawet gdybym żył czterysta lat. (nota autora)
-Które to podejście?
-Pewnie sześdziesiąte. Widać że masz stresa.
-Nie mam. ale ty też byś miał problemy z utrzymaniem równowagi przy posiadaniu jednego oka.
-Możliwe... Death próbował balansować stojąc na antygrawitacyjnej desce. Nie miała kółek. Była podłóżna i zakończona wygiętym fryzem w kształcie zębów rekina. na desce dało się umieści spokojnie trzy osoby po rozciągnięciu jej do pełnej długości. Death dostał multimedialny panel sterujący który zaczepiony był na nadgarstku. Przy użyciu drugiej ręki mógł sterować zasilaniem, rozmiarami i predkościa deski. Specjalnie założone buty mogły ją przywoływać w momencie gdy Death spadał z wysokości. Specjalnie zamocowana przyssawka potrafiła doczepić się do każdego metalowego obiektu i odczepić na żądanie z panelu. Death trenował utrzymanie na niej przy dowolnej prędkości już tydzień.
-Co piszą o nas w gazetach?
-Sprawa ucichła. Prawdopodobnie daliśmy początek serii aresztowań policjantów różnych stopni którzy podejrzewani byli w ostatniej dekadzie za podobne nadużycia.
-Ofiary wychodzaąz cienia... pomyśleć że to był tylko przypadek.
-Naprawdę wierzysz w Boga Death?
-A co czytasz w moich myślach?
-Czytam że to niemożliwe by cię w tym złamać, rzeczywiście musimy zabijać tych wszystkich policjantów?
-Mam nadzieję że się dokładnie rozumiemy. Death spojrzał na Trena z wyrzutem. Tren jadł kanapke za narzedziownikiem.
-Nie morzemy pozwolić aby zginęło 30 milionów ludzi tylko dlatego że mały krąg fagasów nie dopuszcza do siebie żadnych reform. Jesteśmy to Polsce winni, zostało nam niespełna pół roku.
Uczeń Ciemności 014#
-Powiedz mi Filipie, czy nie uważasz że ostatnie wydarzenia mają coś z nami wspólnego?
-Ależ skąd mistrzu...
-Obawiam sie że nie masz racji, coś chce zwrócić uwagę na nasze kanały...
Całe regały zawalone były fiolkami i słoikami róznej wielkości. Piecionawowa hala na osiemnastym piętrze knałów była praktycznie niedostępna dla tych którzy nie znali odpowiednich dróg aby sie tam dostać. Oddzielona niespełna metrem od sal pustkowi. Wielkich ciagnących się kilometrami starych dzielnic kanałów w których już od dawna nie płynęły ścieki, miast tego rosły stalaktyty. Nawet gdybyś dobrnął do ich końca.. jakimś cudem unikając kontaktu z mieszkańcami tych kanałów... tym bardziej unikając pułapek które droga naturalną utworzyły się podczas trzęsień. Zastałbyś wiele zgubnych dróg w obliczu braków mozliwości powrotu. Tylko jedna prowadziłaby w to miejsce.
W pięcionawowej sali panował mrok, jednak tam ciemność była jedynie innym rodzajem światła. W najgorszych koszmarach nikt nie wyobrażałby sobie jak największa ciemność potrafiłaby mieć setki kolorów w tych zapomnianych salach. Wszystko tetniło zielonkawą poświata. Wśród tej karuzeli przeklętych barw przemykały dwa cienie. Co chwila słychać było obstukiwanie szkła, wlewanie płynów, pomruki, tłumione wrzaski, drapanie o ściany.
-Z każdym dniem jesteśmy bliżej celu Filipie.
-Tak sądzisz Mistrzu?
-Wiem, to. Musimy być bliżej. Termin jest równo za pół roku, my jesteśmy w końcowej fazie badań. Prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach tego kraju ktoś z czymś zdąży na czas.
-Co jest nam potrzebne?
-Ofiary. Mnóstwo zwłok.
W tunelach osiemnastego piętra dało się słyszeć szaleńczy śmiech.
-Ależ skąd mistrzu...
-Obawiam sie że nie masz racji, coś chce zwrócić uwagę na nasze kanały...
Całe regały zawalone były fiolkami i słoikami róznej wielkości. Piecionawowa hala na osiemnastym piętrze knałów była praktycznie niedostępna dla tych którzy nie znali odpowiednich dróg aby sie tam dostać. Oddzielona niespełna metrem od sal pustkowi. Wielkich ciagnących się kilometrami starych dzielnic kanałów w których już od dawna nie płynęły ścieki, miast tego rosły stalaktyty. Nawet gdybyś dobrnął do ich końca.. jakimś cudem unikając kontaktu z mieszkańcami tych kanałów... tym bardziej unikając pułapek które droga naturalną utworzyły się podczas trzęsień. Zastałbyś wiele zgubnych dróg w obliczu braków mozliwości powrotu. Tylko jedna prowadziłaby w to miejsce.
W pięcionawowej sali panował mrok, jednak tam ciemność była jedynie innym rodzajem światła. W najgorszych koszmarach nikt nie wyobrażałby sobie jak największa ciemność potrafiłaby mieć setki kolorów w tych zapomnianych salach. Wszystko tetniło zielonkawą poświata. Wśród tej karuzeli przeklętych barw przemykały dwa cienie. Co chwila słychać było obstukiwanie szkła, wlewanie płynów, pomruki, tłumione wrzaski, drapanie o ściany.
-Z każdym dniem jesteśmy bliżej celu Filipie.
-Tak sądzisz Mistrzu?
-Wiem, to. Musimy być bliżej. Termin jest równo za pół roku, my jesteśmy w końcowej fazie badań. Prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach tego kraju ktoś z czymś zdąży na czas.
-Co jest nam potrzebne?
-Ofiary. Mnóstwo zwłok.
W tunelach osiemnastego piętra dało się słyszeć szaleńczy śmiech.
niedziela, 13 października 2013
Death Tren Dreatheren. Czarni i Czarniejsi 013#
Kiedy byłem mały ,w moim domku
na wsi stał gramofon, stary , poobijany lecz ciągle sprawny... Gdy byłem tam jedyny raz na wigilię nikt nie miał nastroju by posłuchać z niego muzyki... od następnej wigilii po pożarze wsi budziłem się w nocy wiedząc że nigdy nie usłyszę jak gra starą dobrą muzykę lat 50-tych.
Rozdział II
Czarni i Czarniejsi
Czarni i Czarniejsi
-Nie chce jakoś się wtrącać lub cokolwiek ale czy ktoś mi powie co to za cyrk? Generał Nils przybrał purpurę na twarzy, ścisnął ręce i z podniesioną głową, pełną pokory i honoru wyrzekł przy wszystkich zgromadzonych.
- Kolejna kompromitacja policji. Główny dyrektor ABW zwany przez wszystkich "panem X" odetchnął z politowaniem. Wszystko tu śmierdziało, każdy zakamarek śmierdział niekompetencją a on był sam w tej wojnie o sprawiedliwość.
-Rozumie pan, panie Nils, że w tym momencie z łatwością mogę pana odsunąć ze stanowiska?
-Rozumiem. Odparł Nils. Był wyjątkowo zmęczony sytuacją, wolał by to wszystko się już skończyło.
-Nie zrobię tego, nie potrzebuję by zawodowcy przez jedną porażkę spadali ze stanowisk. Jesteśmy w Polsce a nie jakiejś pieprzonej fałszywej Ameryce. Cała sala przytaknęła Panu X. -Zrobimy to tak, aby rozwiązać sprawę, na tym polega nasza robota panowie. Chcę przypomnieć że to nie awanse, stanowiska czy reprezentacja są naszym celem. Każdy z nas zgodzi się że aby zaprowadzić sprawiedliwość w tym kraju w naszym interesie jest reprezentować? Rozejrzał się po płocie milczących i beznadziejnie nierozumnych głów. -Sprawiedliwość panowie, sprawiedliwość.Jesteśmy w policji bo przyświeca nam idea zamknięcia każdego popierdoleńca tam gdzie jego miejsce, wiecie gdzie to jest?
-W więzieniu? ozwał się ktoś z drugiego rzędu.
-To nie jest idea by wszystkich pozamykać akurat w więzieniu, więzienie nie miało tego symbolizować.zamykamy ludzi tak by nie mogli dalej czynić zła, nie ważne czy to ich dom czy więzienie czy karcer. Chodzi o usunięcie błędów ze społeczeństwa... a przestępstwo jest błędem, i trzeba je zresocjalizować.. albo usunąć. Tu uśmiechnął się wyjątkowo upiornie co zbiło z tropu większość zgromadzonych, z tym samym uśmiechem zwrócił się do komendanta.
-Od dziś przejmuję sprawę panie N i l s. Pan X zajmie się "sprawą W". Właściwie to jestem ciekaw dlaczego akurat W? Aula była już trochę zmęczona gradem pytań dyrektora. Któż jednak ośmieliłby się protestować wobec persony o tak rażącej ilości rozwiązanych spraw?
-Bo Warszawa.... Wszyscy spojrzeli na generała Nilsa który siedział teraz ze spuszczona głową...
-Przepraszam bo chyba nie dosłyszałem, powiedział pan że sprawa ma kryptonim "Warszawa?" Nils spojrzał na dyrektora spod czoła zbijając go trochę tym wzrokiem z pantałyku, wstał z krzesła i żwawym krokiem przemierzył odległość spod auli do biurka. im bliżej podchodził tym bardziej był wściekły, frustracja ostatnich dni kipiała w nim jak przegotowany barszcz, w każdej chwili mógł wybuchnąć i chcąc nie chcąc dyrektor X zląkł się tak groźnie wyglądającego komendanta. Nils ściągnął brwi, zmarszczył czoło, jego oczy zrobiły się jak wloty na monety do automatu a usta zacisnęły w wyrazie pogardy. Wszyscy przygotowywali się na eksplozję.
-Panie szanowny kurwa X. Tak! sprawa ma kryptonim Warszawa. a wie pan dlaczego akurat Warszawa.? Bo każdy w tej sali się boi, mimo iż nie widział pan sprawy twarzą w twarz wozi się pan jakby siedział w tym miesiąc, a prawie każdy policjant po usłyszeniu o publicznej egzekucji przyznał że Warszawa będzie mieć przejebane! Zatrzasnęły się drzwi za którymi opadł tylko kurz. Zostawił on Pana X , aulę, oraz całe biuro w stanie osłupienia, komendant z Pragi zlał się w spodnie.
-Chcesz moją kanapkę?
-Jestem na diecie.
-Mów że po prostu nie chcesz, taki anorektyk jak ty i dieta. Brata nie oszukasz. Tren zapatrzył się w płynącą Wisłę.
-Kocham ten kraj.
-Dlatego zabijacie jego mieszkańców? Mała czarnowłosa dziewczyna stanęła przed nimi z paczka chipsów.
-Tren, musisz ją ostatecznie poznać. Tu podszedł do dziewczyny i chwytając ją za ramię podprowadził pod mur przy którym siedział Tren. -To jest Duma. Dumo, poznaj Tren’a, to mój brat i jedyny członek rodziny.
-Miło cię poznać jednooki.
-Czemu do cholery tylko mnie tak nazywają? Przecież Death też nie ma oka.
-Twój brat zawsze chodzi z grzywką i nie widać tego tak bardzo. Sprostowała Duma. -Właściwie to fascynujące.
-Co dokładnie? Spytał Tren odwracając wzrok.
-Jedną rzeczą jest urodzić się ślepym, lub stracić oko za życia, jednak wy urodziliście się tylko z jednym okiem, z drugiej strony nie macie nic tylko skórę. to tak jakby organizm ewoluował do tej postaci a nie mutował.
-Chcesz wiedzieć jak to jest. Uśmiechnął się Death.
-Wolę popodziwiać.
-Ok jest ekstra i w ogóle ale właściwie kim jest ta dziewczyna, Death?
-To nasz sponsor oraz największy fan. Pochodzi z dalekiego wschodu i ma marzenie aby Polska wyglądała właśnie tak jak my to widzimy.
-Ale my w połowie nie widzimy. Duma wybuchła śmiechem, po chwili bracia tez parsknęli krótką salwą ale szybko się opanowali.
-Coś jeszcze? Spytał Tren przybierając na powrót kamienną twarz.
-Ona chce zobaczyć wyniki, Tren.
-Niech przeczyta gazetę,musze tylko podkreślić że ta akcja była rzeczywiście spontaniczna.
-nie chodzi o akcje tylko prawdziwe wyniki... no wiesz.
-A! o to ci chodzi, było mówić.. Ok, to musimy się przejść, nie noszę całego żelastwa w kieszeniach.
Czarne Audi ruszyło spod komendy głównej, jeden z ochroniarzy kazał przyciszyć kierowcy rozmowę tylnich siedzeń. Szyby były zacienione, nastawiono kurs na poruszanie się obwodnicą.
-To nie w pana stylu panie Nils. Skonstatował pan X
-Aż tak było to widać?
-Sądziłem że nie usłyszętego pytania, jednak dedukcja był jednoznaczna, to nie tylko kwestia frustracji, za tą sprawą kryje się coś jeszcze...
-Rozumiem że mam całkowita anonimowość?
-Absolutnie, bez względu na koszt musze całkowicie rozumieć każdy wątek..
-Co pan wie o sprawie, panie X.
-W biały dzień zamordowano dwóch funkcjonariuszy policji na służbie w metrze Centrum. Egzekucji dokonano publicznie i perfekcyjnie, nie wyklucza się jednak że cała sytuacja była improwizacją i nie miała planu. Morderca nie figuruje w bazie danych, ma jedno oko oraz zostawia odciski palców zmarłej trzy lata temu matki jednego z funkcjonariuszy. Uciekł do kanałów jednak przyszedł od strony nawierzchni z kierunku północnego. Pięć dni później znajdujemy zmasakrowane ciała dwóch kolejnych funkcjonariuszy przy hipermarkecie Tesco na Kabatach. Towarzyszą im ciała sześciu kibiców Legii którzy wracając z meczu postanowili zgwałcićprzypadkowo nasunięta o tej porze dziewczynę. Tylko z jej oświadczeń wiemy że był to ten sam sprawca, jednak odciski palców oraz wykonanie karzą nam przypuszczać że nie działa sam. Oświadczenia ofiary ukazują nam że funkcjonariusze zamiast prewencji sami postanowili współuczestniczyć w gwałcie. To uniemożliwia nam podania do telewizji nagrań z monitoringu. Te same nagrania nie ukazują nam sprawców gdyż chwilę przed egzekucją ktoś zestrzelił trzy lampy które oświetlały miejsce zbrodni. Na domiar złego wszystkie ciała znaleziono z pobliskimi słupami parkingowymi bestialsko wepchniętymi w odbyt. Analiza wykazała że czynu dokonano przed śmiercią a większości wypadków sam ten akt był przyczyną zgonu.
-Więc jest pan dobrze poinformowany o sytuacji.
-Co jeszcze powinienem wiedzieć? komendant Nils westchnął jakby na myśl o rozdrapaniu starych ran, z jego oka popłynęła łza pełna wspomnień.
-Ta spraw nie przypadkowo nazywa się "W". to czego jesteśmy świadkami jest tylko efektem zbrodni popełnionej dwadzieścia parę lat temu w mrocznym roku 1990. Byłem i jestem jedyną osoba która zna prawdę o genezie i muszę przyznać że gdyby nie ponura wizja przyszłości zabrałbym ją z chęcią do grobu.
-Proszę kontynuować.
-Wszystko zaczyna się 21 października 1990 roku, jest przedwczesny opad śniegu, zima stulecia a zbrodniarzem jest dwudziestoparoletni dyrektor obrony narodowej Charles Braun.
Jedna z niewielu dróg w kanałach w której nie ma nieprzyjemnych zapachów prowadzi po Zamkiem Królewskim na Starym mieście. Około trzydziestu metrowy pod kolumną Zygmunta jest wysokie na piętnaście łokci i sterylnie wyczyszczone pomieszczenie. Nikt łącznie z Dreatherenem nie rozumiał jego przeznaczenia więc urządzili tam pokój Analizy. Wejście było bacznie strzeżone a droga najeżona pułapkami własnej roboty.
-Dotarliśmy.
-Jak tu czysto, trudno uwierzyć że to czynne kanały. Skomentowała Duma.
-nie należymy do pedantów, te kanały były czyste zanim je znaleźliśmy. skwitował Tren. Cała trójka weszła do średnio oświetlonego pomieszczenia w którym Tren odsłonił swój wynalazek.
-Piękna. Zachwyciła sięDuma.
-Robiłem ją od postaw. Zaczerwienił się Tren.
-I kto niby na tym będzie jeździł. Oboje spojrzeli na Death’a znacząco.
-Całe życie z wariatami. Skwitował Death.
Kupuj w Tesco (rozszerzona wersja) 012#
Problemem w Polakach są Polacy... to nie ulega wątpliwości. Jednak nigdy
nie uważałem że człowiek rodzi się przestępcą...
do przestępczości najbardziej, pomijając rodzinę, filmy i wadę wrodzoną, prowokuje źle skonstruowany system. 60% procent przestępców bez systemu mogłaby być normalnymi ludźmi... szkoda...
-Godzina dwudziesta trzecia, trzydzieści siedem. Mówi ci to coś?
-Nic a nic.
-Jest niedziela? Pokaz zeszyt... tak, jest niedziela, ładny rysunek. Death nie skwitował komplementu...
Droga była długa i nieprzyjemna, jesienią wszystko co zamarza na powierzchni schodzi do kanałów.. całe hordy szczurów, nietoperzy... myszy, i innego stworzenia nazywanego przez Dreatheren "kolacją desperatów". Nie było w tym bynajmniej żartu, nie każdy miał pieniądze aby kupować w Tesco.
Tesco w dzielnicy Kabaty... wróć. Dwudziesto cztero godzinny, siedmio dniowy w tygodniu, mający wszystko w dupie na nocnej zmianie Tesco w dzielnicy Kabaty. Każdy z Dreatheren tam kupował, połowa członków tam pracowała, nikt nie musiał wiedzieć. Ostatecznie cały koncern wzbudzał tylko współczucie. Tren lubił obserwować ludzi, nawet swoim jednym okiem. Byli fascynujący a on rzadko miał okazję wyjścia z kanałów, głównie z powodu braku czasu, nie żeby kompleks. nocna zmiana w hipermarkecie nigdy się nie obijała, wiecznie znużone twarze weteranów nie mających perspektyw na lepsza przyszłość, stygnące twarze młodych, pracujących ambitnie lecz ze wzrokiem z tygodnia na tydzień przygasającym, refleksyjnym. Nikt nie wiedział co będzie dalej, każdy mógł popełnić błąd, nocna zmiana była bardziej przechadzką duchów, wśród uwijających się wiotkich postaci dało się zauważyć same anomalie... truciznę miasta wychodzącego na zewnątrz w nocy. Niespełnieni pisarze, matki trzeciego świata bojące się wyjść na światło dzienne, bezdomnych, ludzi myślących że są wampirami, przestępców i ściganych. Wśród całej tej wyindywidualizowanej masy nie brakowało klaunów, dziwaków, przebierańców i osób które stojąc na wadze widzą kod pocztowy Piaseczna, pomijając pierwsze zero. nie było tego wiele, każdy w końcu musiał przyznać że hipermarket był gigantyczny. Jednak Tesco w nocy... a szczególnie w niedzielę kiedy każdy pracujący Nowak pierwszego świata myślał o dniu następnym, zamieniał się w mały, cichy lunapark, o ile jakieś dziecko nie wszczęło krzyku. Pięć osób z odznaczeniami Dreatheren łącznie z Death'em i Tren'em przemierzali trzecią aleję idąc w kierunku mopro. Robili to co tydzień o podobnej porze, większość stałych bywalców łącznie z ochroną znała ich i nie robiła z powodu dwóch jednookich bliźniaków specjalnego szumu, właściwie to kilkunastu zaprzyjaźnionych skinheadów często witało się gdy przypadkowo spotkali się w którejś z alei.
-Widzisz Death?
-Widzę to co tydzień.
-To jest prawdziwy obraz Polski chłopaki, słuchajcie mnie. To jest to co ucieka każdej z gazet, wychodzi z reklam i nie wyświetla się w telewizji. Polska za którą narażamy nasze życia, to właśnie ci ludzie. nie mówię tu o przeklętej tolerancji ani równouprawnieniu. Prawdopodobnie nikt z nich nie musiałby żyć tak jak żyje gdyby nasz system funkcjonował sprawnie. nie byłoby nocnych sklepów, burdeli i przestępczości. Każdy wiedziałby kto jest psychopata z krwi i kości... mam rację. Kilku skinheadów w alejce z piwem przytaknęło nazywanemu przez nich, jednookiemu. -Zrozumcie że system musi stwarzać warunki do rozwoju a nie sprzedawać kraj, podziękujcie za opinię złodziei nie Niemcom, oni mają rację i każdy kto nazwie polaków złodziejami ma rację. Podziękujcie za tą opinię politykom którzy każą nam kraść. Oni dają najlepszy przykład. I to jest nasza misja. Rozumiecie?
-Rozumiemy. Zakrzyknęli chórem. Tren podszedł do każdego z nich. spojrzał w okiem w oczy i poklepał po ramieniu.
-Dzięki że akurat wy. Jesteście dla mnie jak bracia...
-Tylko się nie rozpłacz, Tren. Zapakował kolejną paczkę śląskiej do kosza Death.
-Jesteśmy z tobą liderze. Powiedział Szarwant.
-Do końca dni. Dodał Death.
Przy kasie ochroniarz przybił każdemu piątkę jak co tydzień. Lubił tych chłopaków, głównie dlatego że byli bezproblemowi, kupowali zawsze trzy wózki żarcia i nie chcieli reszty. Często zmagał się z totalnymi debilami którzy mimo porządnego wyglądu zachowywali się jak dzieci, dlatego też często powtarzał dla Dreatheren że chciałby aby wszyscy klienci byli tak bezproblemowi jak oni. Do tego każdy z nich był wyjątkowo kulturalny. Trzydzieści minut temu wybiła północ. Bracia dali reszcie do rozłożenia dwa wózki i wysłali w drogę powrotną. Sami wioząc na miejsce resztę zaszli w okolice pola za hipermarketem.
-Pamiętasz ten las?
-Jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, Tren. Oboje instynktownie wiedzieliśmy że właśnie tam trzeba było się spotkać...
-Pamiętasz jeszcze nasze siódme urodziny?
-Tak.... ta magiczna granica narzuca wiele wspomnień. to jak odcięcie od cywilizacji, Wiesz Tren że to fascynujące.
-Co takiego?
-Z tym lasem jest jak z wiarą w Boga. Jest szumne miasto, pełne sztucznych świateł i bezdusznych ludzi, goniących za materią, zapominających o śmierci, przy tym wszystkim jest Bóg jak ten las... spokojny cichy... wydawałoby się martwy. Każdy wierzy w miasto, nikt nie chce uwierzyć w las. Jednak mimo iż jest ciemny, milczący i zdawałoby się nie potrafi się poruszyć... to tam w głębi on żyje... ludzie odchodzą a on dalej żyje... i daje świadectwo swojego zwycięstwa przetrwaniem.
-Masz racje...
-Co?
-Masz racje.
-Nie, chodź mi o odgłos. Słyszysz to?
-O kurwa, chodźmy prędko.
-Za hipermarketem banda osiłków wracająca z meczu złapała dziewczynę która wychodziła od chłopaka po zakupy. Każdy z nich narżnięty jak Messershmit zaczął się do niej dobierać, na oko było ich pięciu, dało się usłyszeć błagalne odgłosy ofiary aby puścili ją wolno. Tren wyjął pistolet z kurtki. Dresy przywarli ją do słupa i przywiązali ją do niego nadgarstkami. Widać było jak zdejmują jej spodnie.
-Zapierdolę skurwysynów. Death zatrzymał brata za ramię.
-Czekaj mam lepszy pomysł. Wybrał numer do policji i zgłosił gwałt, po minucie z pobliskiego posterunku przyjechał radiowóz. Jakie było zdziwienie bliźniaków stojących w ciemności gdy policjanci zamiast ich rozgonić zaczęli się witać i sami używać ofiary. Tren nie wytrzymał tego.
-Teraz moja wersja, ja zacznę przedstawienie a ty leć po wsparcie. Death z przerażeniem w oczach chciał lecieć do Tesco jednak Tren go przytrzymał na chwilę. Death ze zdziwieniem zlustrował facjatę brata. Znał go długo jednak nigdy nie widział żeby ten tak demonicznie się uśmiechał.
-I lepiej kurwa leć szybko bo nie wiem czy zostanie coś dla was...
do przestępczości najbardziej, pomijając rodzinę, filmy i wadę wrodzoną, prowokuje źle skonstruowany system. 60% procent przestępców bez systemu mogłaby być normalnymi ludźmi... szkoda...
-Godzina dwudziesta trzecia, trzydzieści siedem. Mówi ci to coś?
-Nic a nic.
-Jest niedziela? Pokaz zeszyt... tak, jest niedziela, ładny rysunek. Death nie skwitował komplementu...
Droga była długa i nieprzyjemna, jesienią wszystko co zamarza na powierzchni schodzi do kanałów.. całe hordy szczurów, nietoperzy... myszy, i innego stworzenia nazywanego przez Dreatheren "kolacją desperatów". Nie było w tym bynajmniej żartu, nie każdy miał pieniądze aby kupować w Tesco.
Tesco w dzielnicy Kabaty... wróć. Dwudziesto cztero godzinny, siedmio dniowy w tygodniu, mający wszystko w dupie na nocnej zmianie Tesco w dzielnicy Kabaty. Każdy z Dreatheren tam kupował, połowa członków tam pracowała, nikt nie musiał wiedzieć. Ostatecznie cały koncern wzbudzał tylko współczucie. Tren lubił obserwować ludzi, nawet swoim jednym okiem. Byli fascynujący a on rzadko miał okazję wyjścia z kanałów, głównie z powodu braku czasu, nie żeby kompleks. nocna zmiana w hipermarkecie nigdy się nie obijała, wiecznie znużone twarze weteranów nie mających perspektyw na lepsza przyszłość, stygnące twarze młodych, pracujących ambitnie lecz ze wzrokiem z tygodnia na tydzień przygasającym, refleksyjnym. Nikt nie wiedział co będzie dalej, każdy mógł popełnić błąd, nocna zmiana była bardziej przechadzką duchów, wśród uwijających się wiotkich postaci dało się zauważyć same anomalie... truciznę miasta wychodzącego na zewnątrz w nocy. Niespełnieni pisarze, matki trzeciego świata bojące się wyjść na światło dzienne, bezdomnych, ludzi myślących że są wampirami, przestępców i ściganych. Wśród całej tej wyindywidualizowanej masy nie brakowało klaunów, dziwaków, przebierańców i osób które stojąc na wadze widzą kod pocztowy Piaseczna, pomijając pierwsze zero. nie było tego wiele, każdy w końcu musiał przyznać że hipermarket był gigantyczny. Jednak Tesco w nocy... a szczególnie w niedzielę kiedy każdy pracujący Nowak pierwszego świata myślał o dniu następnym, zamieniał się w mały, cichy lunapark, o ile jakieś dziecko nie wszczęło krzyku. Pięć osób z odznaczeniami Dreatheren łącznie z Death'em i Tren'em przemierzali trzecią aleję idąc w kierunku mopro. Robili to co tydzień o podobnej porze, większość stałych bywalców łącznie z ochroną znała ich i nie robiła z powodu dwóch jednookich bliźniaków specjalnego szumu, właściwie to kilkunastu zaprzyjaźnionych skinheadów często witało się gdy przypadkowo spotkali się w którejś z alei.
-Widzisz Death?
-Widzę to co tydzień.
-To jest prawdziwy obraz Polski chłopaki, słuchajcie mnie. To jest to co ucieka każdej z gazet, wychodzi z reklam i nie wyświetla się w telewizji. Polska za którą narażamy nasze życia, to właśnie ci ludzie. nie mówię tu o przeklętej tolerancji ani równouprawnieniu. Prawdopodobnie nikt z nich nie musiałby żyć tak jak żyje gdyby nasz system funkcjonował sprawnie. nie byłoby nocnych sklepów, burdeli i przestępczości. Każdy wiedziałby kto jest psychopata z krwi i kości... mam rację. Kilku skinheadów w alejce z piwem przytaknęło nazywanemu przez nich, jednookiemu. -Zrozumcie że system musi stwarzać warunki do rozwoju a nie sprzedawać kraj, podziękujcie za opinię złodziei nie Niemcom, oni mają rację i każdy kto nazwie polaków złodziejami ma rację. Podziękujcie za tą opinię politykom którzy każą nam kraść. Oni dają najlepszy przykład. I to jest nasza misja. Rozumiecie?
-Rozumiemy. Zakrzyknęli chórem. Tren podszedł do każdego z nich. spojrzał w okiem w oczy i poklepał po ramieniu.
-Dzięki że akurat wy. Jesteście dla mnie jak bracia...
-Tylko się nie rozpłacz, Tren. Zapakował kolejną paczkę śląskiej do kosza Death.
-Jesteśmy z tobą liderze. Powiedział Szarwant.
-Do końca dni. Dodał Death.
Przy kasie ochroniarz przybił każdemu piątkę jak co tydzień. Lubił tych chłopaków, głównie dlatego że byli bezproblemowi, kupowali zawsze trzy wózki żarcia i nie chcieli reszty. Często zmagał się z totalnymi debilami którzy mimo porządnego wyglądu zachowywali się jak dzieci, dlatego też często powtarzał dla Dreatheren że chciałby aby wszyscy klienci byli tak bezproblemowi jak oni. Do tego każdy z nich był wyjątkowo kulturalny. Trzydzieści minut temu wybiła północ. Bracia dali reszcie do rozłożenia dwa wózki i wysłali w drogę powrotną. Sami wioząc na miejsce resztę zaszli w okolice pola za hipermarketem.
-Pamiętasz ten las?
-Jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, Tren. Oboje instynktownie wiedzieliśmy że właśnie tam trzeba było się spotkać...
-Pamiętasz jeszcze nasze siódme urodziny?
-Tak.... ta magiczna granica narzuca wiele wspomnień. to jak odcięcie od cywilizacji, Wiesz Tren że to fascynujące.
-Co takiego?
-Z tym lasem jest jak z wiarą w Boga. Jest szumne miasto, pełne sztucznych świateł i bezdusznych ludzi, goniących za materią, zapominających o śmierci, przy tym wszystkim jest Bóg jak ten las... spokojny cichy... wydawałoby się martwy. Każdy wierzy w miasto, nikt nie chce uwierzyć w las. Jednak mimo iż jest ciemny, milczący i zdawałoby się nie potrafi się poruszyć... to tam w głębi on żyje... ludzie odchodzą a on dalej żyje... i daje świadectwo swojego zwycięstwa przetrwaniem.
-Masz racje...
-Co?
-Masz racje.
-Nie, chodź mi o odgłos. Słyszysz to?
-O kurwa, chodźmy prędko.
-Za hipermarketem banda osiłków wracająca z meczu złapała dziewczynę która wychodziła od chłopaka po zakupy. Każdy z nich narżnięty jak Messershmit zaczął się do niej dobierać, na oko było ich pięciu, dało się usłyszeć błagalne odgłosy ofiary aby puścili ją wolno. Tren wyjął pistolet z kurtki. Dresy przywarli ją do słupa i przywiązali ją do niego nadgarstkami. Widać było jak zdejmują jej spodnie.
-Zapierdolę skurwysynów. Death zatrzymał brata za ramię.
-Czekaj mam lepszy pomysł. Wybrał numer do policji i zgłosił gwałt, po minucie z pobliskiego posterunku przyjechał radiowóz. Jakie było zdziwienie bliźniaków stojących w ciemności gdy policjanci zamiast ich rozgonić zaczęli się witać i sami używać ofiary. Tren nie wytrzymał tego.
-Teraz moja wersja, ja zacznę przedstawienie a ty leć po wsparcie. Death z przerażeniem w oczach chciał lecieć do Tesco jednak Tren go przytrzymał na chwilę. Death ze zdziwieniem zlustrował facjatę brata. Znał go długo jednak nigdy nie widział żeby ten tak demonicznie się uśmiechał.
-I lepiej kurwa leć szybko bo nie wiem czy zostanie coś dla was...
Subskrybuj:
Posty (Atom)