Ciemne chmury zawisły nad miastem, miastem w którym wyłączyli prąd, na ulicach zalęgła się cisza, osiadła niczym potężny całun, otulała beton, ściany bloków, asfalt. Kwiaty na łąkach przestały szeptać, ludzi nie było na placach zabaw, w mieście nawet tramwaj nie dał rady ruszyć. Czuło się woń, słodka woń ciszy a była jak imbir świeżo zmielony. Wciągać ją pragnął każdy żywym nosem, lecz już nie istniał żywy nos, nie istniała stara bajka miasta w lesie.
Była kotlina bo nazwał ją ktoś i płynęła rzeka jak wstęgą szara, niosła ze soba gruzu tony, upływały z nia razem do wielkiego akwenu. Cisza choć zdało się nikt nie miał jej zmęcić nie z przypadku królować zaczęła na świecie. Od choryzontu aż po choryzont. W lesie, na drodze, w mieście, w każdym domu, w metrze, w kawiarniach, w górach, nad morzem, w kanałach, w śmietnikach na każdym progu, nie słyszałeś nic.
Nie cisza przed burzą.
A mógłbyś przyrzec że nic już się nie ruszy i choćbyś biegł tędy do tego strumyka nad rzeka i w górę, i w górę, by tylko usłyszeć szum źródła lecącego w dół w tan wodospadu, widzisz go lecz czujesz że pokój i tu nie pozwolił wkraść nute swą życiu.
Więc płaczesz i płaczesz a łez twych nie słychać, i szlochasz i kwilisz krew wcierasz w rękaw. Lecz cisza i cisza wciąz trwa niepamiętna. Usychasz.
-Tato co znaczy ta opowieść?
-Synu pamiętaj okrutna jest cisza.
Tren stał i patrzył na to jak zaklęty, głowę spuszczoną miał wzrok wbity w glebę. Przed sobą czuł dwie postacie, rodzeństwo. Starszego człowieka z broda po trzydziestce i małe dziecko które miało mieć tylko jedno oko. Przez chwilę jeszcze spoglądał na tą scenę, była cicha spokojna i jakby za mgłą. Nie wiedział czy san to jest mocny czy widzi to na jawie.
-Nie jesteś kurwa moim ojcem. Jesteś pierdoloną gnidą policyjny pionku.
Obudził sie mokry na zmoczonym łożu przy nim klęczał Death mocząc w garnku kompres.
-Masz coraz gorsze sny bracie, nie daja mi spać, twój pot jest tak intensywny że codzień trzeba prać materac. Tren usiadł na łożu i wysmarkał nosa, wstał i umył twarz w czarze.
-Musze się przejść. Idziesz?
-Z toba to na koniec świata ale musimy o drugiej w nocy? spojrzenie Trena wytłumaczyło wszystko. Rozbrzmiały filary krokami butów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz