Czerń przysłania mi niebo, czerń zamienia w cienie ludzi których znam, których kocham, których przypadkowo mijam na ulicy... to bomba atomowa...w jej świetle wszystko staje się cieniem...
Boję się wyjśc z kryjówki... to jak bycie między młotem a kowadłem. Obawiasz się ścian lecz to zbyt straszne by podejść do bezpiecznego okna... zbyt straszne aby spojrzeć...
"Obudź się Quushi. Obudź się Quushi" Powoli i spokojnie Quushi Takeda otworzył oczy. Był w swoim pokoju w poniedziałkowy poranek około godziny siódmej. Wyłączył budzik, wstał i wziął prysznic. Robiąc kanapki spojrzał w okno. Park skaryszewski wyglądał cudownie jesienią. Takim go najbardziej lubił.
-Dzień dobry szefie.
-Eh, japoniec, japoniec. Ty zawsze jesteś taki wesoły czy sobie ze mnie jaja robisz?
-Dziękuje, sir w jakiej sprawie?
-Ehh.. nigdy nie zrozumiem twoich dowcipów.. nieważne, za pół godziny w moim gabinecie.
-Tak jest sir.
Quushi nigdy nie wiedział o co dokładnie chodzi, faktem jednak było że sprawdzał się w każdym zadaniu jakie mu powierzono, był jednym z lepszych detektywów i potrafił bezbłędnie łączyć wątki tam gdzie wydawałoby się, nie ma połączeń. Szef lubił jego metody działania choć sam przyznawał że go nie rozumie. Przyjęty do jednostek po transferze sześć lat temu awansował dwukrotnie i zawsze dostawał najtrudniejsze sprawy.
-W czym problem?
-Mamy trudną sprawę wiesz?
-Nie wiem.
-Zaraz się dowiesz japoniec, zaraz się dowiesz.... Morderstwo dwóch policjantów.
-W lesie?
-W metrze. Szef usłyszał odgłos zamykania drzwi. Pierwszy raz spotkał się z taka reakcją od Takedy to też natychmiast za nim wyszedł.
-O co ci chodzi Takeda? Powiedziałem coś nie tak?
-Morderstwo? w metrze? Na oczach świadków? To łatwe jak bułka z masłem. przestańcie dawać mi takie łatwe sprawy bo mnie ewidentnie poniżacie a ja staram się pracować dobrze. Szef strzelił tu burak koloru fioletowego krawatu na koszuli.
-Takeda do kurwy nędzy!! Właśnie oferuje ci jedną z najtrudniejszych spraw w całej Warszawie a ty bez specjalnego powodu odmawiasz? Quushi zdziwił się wypowiedzi Szefa, jednak spokorniał.
-Ok, wezmę to.
-Teraz to dzięki kurwa za łaskę, znajdę kogoś innego...
Zapowiadał się ciężki dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz